Reklama

Media

Dlaczego potrzebujemy Telewizji Trwam?

W czasach cywilizacji obrazu dla milionów ludzi przekaz telewizyjny jest najważniejszym źródłem informacji, wzorców postępowania, podstawą ocen, opinii i kształtowania świata wartości

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Telewizja stała się lustrem świata i światem, który wchodzi do domu (L.T. Bruni). Dzięki funkcjonowaniu telewizji świat zmniejszył się do wymiarów „globalnej wioski” (McLuhan). Telewizja stała się też niekwestionowanym atrybutem stylu życia współczesnego człowieka. Trzeba pamiętać, że telewizja jest medium domowym, z którym się ma do czynienia nie tylko kilka godzin dziennie, ale także przez całe życie. Wpływ telewizji jest ciągły i głęboki, działa przede wszystkim długofalowo. Każde inne medium jest drugorzędne i – w stosunku do telewizji, która jest jedynym środkiem naprawdę uniwersalnym – każde inne medium w jakiś sposób jest partykularne i skierowane do ograniczonego kręgu populacji. Jednak prawie 90 proc. mediów w Polsce, w tym telewizja, to media kształtowane przez środowiska nieprzyjazne chrześcijaństwu, czasem nawet wrogie lub propagujące styl życia, „jak gdyby Boga nie było”.

Wady i przywary liberalno-laickich telewizji

Dla chrześcijanina bardzo istotne jest to, że laicka telewizja, często obłudnie powołując się na zasadę neutralności światopoglądowej, zakłamuje prawdę o życiu. W jej programach nadprzyrodzony wymiar życia ludzkiego jest nieobecny. Atakowany, często ośmieszany jest Kościół, jego nauczanie, jego świętości, jego autorytety. Obraz Kościoła ukazywany jest tendencyjnie, w perspektywie wyolbrzymianych czy rzekomych skandali, insynuacji, pomówień, plotek. Wyobcowane ze społeczeństwa wąskie elity medialne usiłują narzucić własne wzory myślenia, postawy i style życia. Przekaz telewizyjny preferuje egocentryzm, skierowany jest przeciw normalnej rodzinie. Programy telewizyjne usiłują przyciągać telewidzów eksponując takie wartości, jak: młodość, seks, konsumpcyjny styl życia ukierunkowanego na poszukiwanie przyjemności, sferę doznań. Telewizja często zakłamuje prawdziwy, obiektywny sens ludzkiej seksualności. Ukazywani są raczej ludzie bogaci, beztroscy, którzy nie muszą pracować, nie mają obowiązków, nie szukają głębszych wartości. Według filozofii płynącej z ekranu – jedynie bogactwo jest kluczem do szczęścia. Biedni i nieszczęśliwi rzadko pojawiają się na ekranie telewizji, nieraz są tam wyszydzani. Wiele kanałów telewizyjnych promuje pornografię, alkohol, narkotyki. W serialach, filmach prezentowane są, zgodne z aktualnymi preferencjami mainstreamu, wymiana partnerów, związki o charakterze dewiacyjnym itp. Zdeformowany jest także na ogół obraz życia codziennego. Wiele niepokoju wprowadzają reklamy. Jeszcze bardziej szkodliwe są dla psychiki widzów sceny przemocy. U podstaw obowiązujących w społeczeństwie pluralistycznym i konsumpcyjnym zasad trudno nie dostrzec „wolności do wszystkiego”, a przede wszystkim „wolności od Dekalogu”. Twórcy programów telewizyjnych – zwłaszcza rozrywkowych, ale nie tylko – kierują się dość prymitywną wizją odbiorcy. Odbiorca, którego istnienie zakładają, jest umysłowo ograniczony, naiwny, patrzy na świat wyłącznie z materialistycznego punktu widzenia, czasem jest skłonny do wzruszeń. Zakładają, że z sympatią przygląda się, gdy ktoś kogoś kopie lub kogoś kopią. Ów przeciętny odbiorca nie jest zdolny wysłuchać nawet kilkuminutowej poważnej wypowiedzi, ma ograniczone poczucie humoru, trzeba mu podpowiedzieć, kiedy pada dowcip, i wreszcie można nim manipulować. Nic dziwnego, że widzowie, także dzieci i młodzież, nieustannie są bombardowani scenami zbrodni i przemocy. Zdarza się nawet, że przestępcy powołują się na telewizję jako źródło pomysłu dokonanej przez nich zbrodni. Zawiódłby się ktoś, gdyby liczył na pomoc laickiej telewizji we właściwym wychowaniu, wpojeniu zdrowej hierarchii wartości, zdobyciu pogłębionej wiedzy czy formacji duchowej i moralnej. Obecna w liberalno-laickiej telewizji ideologia często staje się narzędziem skutecznej indoktrynacji i kontroli opinii w interesie partii sprawujących władzę. Oprócz zagrożenia utraty podmiotowości przez społeczeństwo poddane manipulacji, istnieje zagrożenie, które dotyczy tożsamości i wiary. Częścią ideologicznych presji są procesy sekularyzacji kultury, chrystofobia i antyklerykalizm. W rezultacie kultura chrześcijańska jest atakowana przez kulturę liberalno-laicką. Sytuacja ta dla chrześcijan stanowi wielkie wyzwanie i wezwanie do nowej ewangelizacji kultury. Naszkicowany tutaj obraz niedostatków i braków telewizji mógłby być rozszerzony przez lekturę wielu prac, m.in. krytykę współczesnej telewizji dokonaną przez psychologa Johna Condry’ego i filozofa Karla Poppera („Telewizja. Zagrożenie dla demokracji. Wydawnictwo Sic!”).

Jaka więc telewizja jest nam potrzebna?

Otóż powinna to być telewizja, która opiera się na fundamencie wartości chrześcijańskich, a więc taka, która uwzględnia wartości, na których została zbudowana nasza cywilizacja. Formowanie chrześcijańskie jest także dzisiaj w pierwszym rzędzie formowaniem antropologicznym, aby zrozumieć prawdę o człowieku i o Bogu. Tutaj uwidacznia się szansa, jaką dla nowej ewangelizacji stanowi Telewizja Trwam, która już od wielu lat przekazuje orędzie wiary i chrześcijańskiej nadziei. Radio Maryja i Telewizja Trwam od lat gromadzą odpowiednio przygotowanych, obdarzonych niezwykłymi charyzmatami ludzi, którzy dzielą się swoim doświadczeniem i bogactwem wiary. Dzisiaj nie wystarczą niedzielne homilie. Potrzebne są programy, które zaniosą przekaz wiary nie tylko do wnętrza świątyń, ale także do milionów ludzi i środowisk nieraz bardzo odległych od Kościoła. Społeczność katolicka, i nie tylko katolicka, czeka na wielkie bogactwo religijnych filmów, wartościowych programów informacyjnych i dyskusyjnych, dobrych programów dla dzieci i młodzieży, które będą pomocą we właściwym wychowaniu, zdobyciu głębokiej formacji ludzkiej i chrześcijańskiej, pomocą w poszukiwaniu prawdy o sensie i celu życia. By tak się jednak stało, Telewizja Trwam musi mieć oparcie i pomoc całego katolickiego społeczeństwa i Kościoła. Muszą zaangażować się w nią ludzie, którzy tworzą wielkie narracje, wielkie fabuły, osobistości kochane przez publiczność, którzy wzruszają i pozwalają tęsknić do dobra, które jest ukryte w sercu każdego z nas. Wielkie dzieło ewangelizacji, które od tylu lat ofiarnie służy Kościołowi i narodowi, musi być odpowiednio wspierane. Telewizja katolicka, nasza telewizja, jest przeciwwagą dla telewizji laickich, komercyjnych. Udowodni, że także w XXI wieku, nawet pośród laicyzacji i sekularyzmu można i trzeba zachować ufność i odwagę. Ta telewizja będzie budowała społeczeństwo krytyczne, mądre, świadome, ofiarne i solidarne.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2014-02-18 15:58

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Franciszek Salezy

[ TEMATY ]

media

dziennikarze

św. Stanisław

Edycja Świętego Pawła

Drodzy bracia i siostry,
„Dieu est le Dieu du coeur humain » [Bóg jest Bogiem serca ludzkiego] (Traktat o miłości Bożej, 1, XV): w tych pozornie prostych słowach znajdujemy pieczęć duchowości wielkiego nauczyciela, o którym chciałbym wam dzisiaj opowiedzieć - św. Franciszka Salezego, biskupa i doktora Kościoła. Urodzony w 1567 r. w nadgranicznym regionie francuskim był synem Pana z Boisy - starożytnego i szlacheckiego rodu z Sabaudii. Żyjąc na przełomie dwóch wieków - szesnastego i siedemnastego - zgromadził w sobie to, co najlepsze z nauczania i zdobyczy kulturalnych stulecia, które się skończyło, godząc spuściznę humanizmu z właściwym nurtom mistycznym bodźcem ku absolutowi. Otrzymał bardzo dobrą formację; w Paryżu odbył studia wyższe, zgłębiając także teologię, a na Uniwersytecie w Padwie studiował nauki prawne, na życzenie ojca, zakończone świetnym dyplomem „in utroque iure” - z prawa kanonicznego i prawa cywilnego. W swej pogodnej młodości, skupiając się na myśli św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu, doświadczył głębokiego kryzysu, który doprowadził go do postawienia pytań o własne zbawienie wieczne i o przeznaczenie Boże względem siebie, przeżywając jako prawdziwy dramat duchowy podstawowe problemy teologiczne swoich czasów. Modlił się gorąco, ale wątpliwości wstrząsały nim tak mocno, że przez kilka tygodni prawie zupełnie nie mógł jeść ani spać. W szczytowym okresie tych doświadczeń udał się do kościoła dominikanów w Paryżu, otworzył swe serce i tak się modlił: „Cokolwiek się wydarzy, Panie, to Ty trzymasz wszystko w swych rękach, a Twoimi drogami są sprawiedliwość i prawda; cokolwiek postanowiłeś wobec mnie...; Ty, który zawsze jesteś sprawiedliwym sędzią i Ojcem miłosiernym, będę Cię kochał, Panie [...], będę Cię tutaj kochał, mój Boże i będę zawsze pokładał nadzieję w Twoim miłosierdziu i zawsze będę powtarzał Twoją chwałę... Panie Jezu, będziesz zawsze moją nadzieją i moim zbawieniem na ziemi żyjących” (I Proc. Canon., t. I, art. 4). Dwudziestoletni Franciszek znalazł spokój w radykalnej i wyzwalającej rzeczywistości miłości Bożej: kochać Go, nie chcąc nic w zamian i ufać w miłość Bożą; nie chcieć nic ponad to, co uczni Bóg ze mną: kocham Go po prostu, niezależnie od tego, ile mi to da czy nie da. Tak oto znalazł spokój a zagadnienie przeznaczenia [predestynacji] - wokół którego dyskutowano w owym czasie - zostało rozwiązane, gdyż nie szukał już tego, co mógł mieć od Boga; kochał Go po prostu, zdawał się na Jego dobroć. Będzie to tajemnicą jego życia, która pojawi się w jego głównym dziele: Traktacie o Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Wkrótce Dzień Dziecka w Rzymie

2024-04-28 16:13

Ewa Pankiewicz

Wy wszyscy, dziewczynki i chłopcy, będący radością waszych rodziców i rodzin, jesteście także radością ludzkości i Kościoła - napisał w orędziu do dzieci papież Franciszek.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję