MAŁGORZATA GODZISZ: Co dzieli a co łączy współczesnych chrześcijan?
Reklama
KS. SŁAWOMIR KORONA: Musimy pamiętać, że gdzie rozlał się grzech, tam rozlała się łaska (por. Rz 5, 12-21). I odwrotnie. Możemy powiedzieć gdzie rozlewa się łaska, tam na różne sposoby próbuje działać zły duch, rozbijać tę jedność. Podstawowym, pierwotnym grzechem jest rozbicie jedności. I co robi Jezus? On łączy to wszystko w jedność. Ale widzimy, co się dzieje z gronem dwunastu. Wśród nich też się znajduje jeden, który rozbija tę wspólnotę. Wydaje swojego Mistrza na śmierć. Zwróćmy uwagę na fakt, że czy to mamy wyznanie religii, czy to pracę wspólnotową, mamy do czynienia z człowiekiem. Ten ze swej natury jest słaby i grzeszny. Tu może wkraść się subiektywizm moralny, czyli osobiste rozumienie pewnych prawd; Zgadzam się z prawdami, dopóki są one wygodne, ale jeżeli stawiane są przede mną wymagania, to je odrzucam. Kolejną sprawą jest liberalizm czy konsumpcjonizm. Oczywiście, ja jestem wolny, ale wolny do, a nie wolny od. To wszystko powoduje, że człowiek zaczyna po swojemu rozumieć Boga, a Bóg pozwala na to. Dlaczego? Bo słabością Boga jest to, że umiłował człowieka i pozwala mu na bardzo wiele, ale potem się dopomina. Jeżeli człowiek zrozumie, to możemy mówić o powrocie do wspólnoty. A jeżeli ten rozłam będzie trwał, wtedy mamy do czynienia chociażby z tym, co mamy w dniu dzisiejszym: jeden Pan Jezus Chrystus, a tyle odłamów. Gdyby konkretnie chcieć wskazać, to przede wszystkim dwie kwestie: człowiek i jego otoczenie. I kolejna: nie wczytywanie się w to, co jest orędziem Jezusa Chrystusa. To nas przede wszystkim dzieli. Taka powierzchowność, płytkość, nie zgłębianie tego, o czym mówił Jezus Chrystus i przyjmowanie Go na serio.
Czego wciąż brakuje w tej jedności, która powinna być obecna w życiu każdego chrześcijanina?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Z punktu widzenia Kościoła rzymskokatolickiego widzimy tę jedność z głową Kościoła, jaką jest papież, w tym wypadku Franciszek. Czego potrzeba? Wczytania się w Pismo Święte, począwszy od Księgi Rodzaju po Apokalipsę. Więcej. Przyjęcie na serio słów Jezusa Chrystusa, że w momencie, kiedy dwaj lub trzej gromadzą się w Jego imię, to jest właśnie spotkanie ze Zbawicielem. A teraz, jeżeli nie ma tej jedności między tymi dwoma i trzema, to w czym się ona najpiękniej ukazuje? W „Łamaniu Chleba”. Apostołowie po Zmartwychwstaniu nie tyle, że się spotykali, ale spotykali się na „Łamaniu Chleba”. Wspólnoty założone czy to przez Apostołów, czy przez św. Pawła, spotykały się na „Łamaniu Chleba”. To jest istotą, że dialog prowadzi nas do jedności, która ukazuje się w Eucharystii.
Dekret soborowy mówi, że brak naszej jedności jest przeszkodą w ewangelizacji. Ta jedność odrodzi się dopiero po naszym nawróceniu?
Reklama
Nasza przemiana dokonuje się każdego dnia. Jak najbardziej trzeba przyjąć słowa dekretu o ekumenizmie. Dlaczego? Słowa uczą, przykłady pociągają. Jeżeli ja nie wczytuję się w Ewangelię Jezusa Chrystusa, która jest Ewangelią o jedności, to nie zrozumiem, że Jezus przychodzi, aby rozproszone dzieci zgromadzić w jedno. Widać to wyraźnie, kiedy Jezus zapłakał nad Jerozolimą czy nad Łazarzem. To jest świadectwo wielkiej miłości Boga do człowieka, do swojego narodu. Widzimy, że ta jedność jest rzeczywistością, o którą walczy Jezus. Rozproszone dzieci gromadzi w jedno, ale jest jeszcze zadanie dla wspólnoty wierzących, dla Kościoła, by dzieło Jezusa Chrystusa głosić. Głosić wszystkim narodom. Jezus przychodzi po to, żeby zbawić każdego człowieka bez wyjątku. Modlitwą Jezusa było, abyśmy byli jedno. Wiem, że człowiek jest słaby i grzeszny, ale trzeba ciągle i na nowo powracać do tej rzeczywistości, którą przedstawił nam Jezus Chrystus. Prosić Ducha Świętego o to światło, co ja powinienem zrobić, żeby ta jedność następowała. Najprostszym sposobem jest powrót do Pisma Świętego. Mamy tu do czynienia z prawdziwym słowem Boga do człowieka, który stwarza go z miłości, który pozwala mu na wszystko, ale tak kocha bezgranicznie, że nie chce, by był on potępiony. Zbawia człowieka nie po to, żeby każdy był samotną wyspą i troszczył się o zbawienie, ale po to, żeby „jeden drugiego brzemiona nosił”. Jeden drugiego wspomagał. Najpiękniejsza radość jest dopiero we wspólnocie.
Pomiędzy kim odbywa się dzisiaj dialog ekumeniczny? Kto bierze udział w tych rozmowach, by jedność wśród chrześcijan była żywa?
Może się wydawać z zewnątrz, że niektórzy zaciekle walczą; w pewnym momencie może się okazać, że mamy wiele wspólnego, a naprawdę dzielą nas błahostki (...). Szukajmy tego, co nas łączy. Czy to jest Kościół augsburgskoreformowany, czy inny Kościół chrześcijański, wczytując się w tekst Ewangelii, wszyscy widzą zdanie: „Aby byli jedno” (J 17, 22). Jak zawsze, będą problemy (...), bo musimy mieć świadomość, że zły duch będzie działał. Nie pozwoli, by ta jedność następowała. I musimy tę rzeczywistość odkryć, że przede wszystkim w tej jedności konieczna jest wiara.
A jaki powinien być dialog polskiej ekumenii?
Reklama
Przede wszystkim zwróćmy uwagę, gdzie się znajdujemy i w jakim punkcie historii jesteśmy. Wtedy dostrzeżemy, że tak naprawdę Kościoły i wyznania współpracowały ze sobą. W celu jedności. Kiedy państwo było rozdzielone, na barkach Kościołów spoczywał obowiązek kształtowania polskości. To tutaj spotykali się ludzie po to, żeby pooddychać polskością. Co więcej, kiedy weźmiemy pod uwagę moment reformacji, król Polski, aczkolwiek wierzący, pozwalał, aby religie funkcjonowały obok siebie. Zadaniem religii jest łączenie ludzi w jedną całość. My się możemy kierować „oświeconym racjonalizmem”, ale to nas może wyprowadzić na manowce. Jeżeli nie zwrócimy uwagi na to, że to wiara doszukuje się zrozumienia, a nie rozum, który doszukuje się wiary. Zadaniem Kościołów jest dążenie do tego, aby była jedność poprzez wspólną historię, sięganie do tego co nas łączy, a łączy nas bardzo wiele, chociażby pomoc drugiemu człowiekowi, troska o rodzinę. Wczytując się w Ewangelię trzeba dyskutować, jak przekroczyć barierę, jak za bł. Janem Pawłem II przekroczyć może nie próg nadziei, ale próg pojednania, żeby ta wyciągnięta dłoń była dłonią powitania. W dniu dzisiejszym trzeba jasno powiedzieć: jeszcze dużo pracy przed nami, bo przede wszystkim musimy pomyśleć o przemianie siebie i potem współpracować z Duchem Świętym w dalszym rozwoju.
Bł. Jan Paweł II powiedział, że ekumenizm musi być „imperatywem chrześcijańskiego sumienia”. To oskarżenie, że za mało robimy dla jedności chrześcijan?
Reklama
Może nie tyle oskarżenie, co przypomnienie podstawowej prawdy, że jeżeli przyjmujemy naukę Jezusa Chrystusa to wszystko, cokolwiek czynimy, czynimy na chwałę Bożą. Św. Paweł napisał: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie” (1 Kor 10, 31). Nasze działanie jako chrześcijan wypływa z serca, to nie jest coś, co nam narzuca się z zewnątrz. Dlaczego? Bo wtedy staje się ciężarem. To, co Jezus mówił: „weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode mnie, bo jarzmo moje jest słodkie, a brzemię lekkie” (por. Mt 11, 29-30). Chce nam pokazać, że dopiero wtedy, kiedy sercem przyjmujemy i to z naszego wnętrza wypływa chęć do jedności, wtedy dopiero ma to sens. Zwróćmy uwagę na takie zwykłe, codzienne obowiązki, które mamy spełnić. Z pomocą w rozumieniu słów Chrystusa przychodzi bł. Jan Paweł II, który przy wspaniałym zmyśle duszpasterskim i filozoficznym pokazuje, gdzie jest tak naprawdę źródło człowieka. To nie jest umysł, ale jego sumienie. To wewnętrzne sanktuarium, gdzie człowiek spotyka się z Bogiem i może z Nim nawiązać relację: Ojciec syn. Wystarczy się otworzyć na działanie Ducha Świętego, który będzie podpowiadał, co trzeba robić. To, co mamy w sakramencie pokuty i pojednania. Najpierw dochodzę do zgody z samym sobą, z drugim człowiekiem i z Panem Bogiem. To są te trzy płaszczyzny, gdzie jestem na serio sobą. W ekumenizmie musi być to samo. Najpierw moje spotkanie z Bogiem w moim sumieniu, potem moje spotkanie ze sobą samym i moją mentalnością i spotkanie z drugim człowiekiem. Nie po to, żeby doszukiwać się podziałów, ale by zrozumieć, że naprawdę jesteśmy jedno. Chociażby biorąc pod uwagę fakt stworzenia, wszyscy jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże. To, że przez różne zawirowania ten podział nastąpił, z ludzkiej słabości bardzo często, to jest powód do wstydu, ale przez Jezusa Chrystusa przychodzi dla nas pomoc.
Czyniąc rachunek sumienia powinniśmy też odpowiedzieć sobie na pytanie: jaka jest ta nasza modlitwa za wyznawców Chrystusa w Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan; czy staramy się w codziennym życiu nieporozumienia niwelować, bariery przełamywać poprzez modlitwę?
My, Polacy, mamy i za co Panu Bogu dziękować, i o co Go prosić. Być może, gdzieś nam umyka modlitwa o jedność chrześcijan. Warto zwrócić uwagę na to, żeby ta modlitwa była. Czy to w modlitwie wiernych, czy w modlitwie eucharystycznej Kościół prosi o jedność. Kapłan w imieniu Kościoła zanosi te modlitwy do Pana Boga, aby wszyscy zostali połączeni. Tak jak jest widoczna łączność Kościoła katolickiego z papieżem. Jednak myślę, że Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan pozwala odkryć, że dużo się dzieje, ale jest jeszcze mnóstwo do zrobienia chociażby w modlitwie indywidualnej, pamiętając o wszystkich wyznawcach Chrystusa.
Nauka ma wtedy sens, kiedy można dzielić się nią z innymi, a przede wszystkim kiedy innych doprowadza do jedności ze sobą, z drugim człowiekiem i z Bogiem. Tego życzę, byśmy w każdym momencie odkrywali ten fundament, jakim jest Jezus Chrystus, który przez Ducha Świętego pośród nas jest obecny, i Boga Ojca, który to wszystko tak pięknie układa. Niech błogosławi, strzeże i rozpromienia oblicze, aby wszyscy byli jedno.