Tam hen, gdzie niwa
po horyzont sięga,
gdzie płynie modra
ruczaju wstęga,
stała kalina
piękna krzewina
biała niewinna.
Srebrny deszcz z nieba
spragniona piła,
poranną mgiełką duszę karmiła,
w majowym słońcu
kąpała liście
i kwiatów kiście.
Do lustra wody czesała włosy,
oczęta myła kroplami rosy,
tak się stroiła
tak się pyszniła
przepiękna była.
Aż przyszła zima zła
oczywiście,
pięknej kalinie opadły liście,
z niedowierzaniem patrzyła
w wodę,
czyżbym straciła swoją urodę?
Tęskniąc wzdychając
w dal spoglądała,
ciepła szukała
maja czekała,
śniegiem pokryta,
kalina biała.
Pomóż w rozwoju naszego portalu