Reklama

Niedziela Częstochowska

Służyć człowiekowi...

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

JOWITA KOSTRZEWSKA: – Jak zrodził się pomysł założenia Fundacji Servire Homini (Służyć człowiekowi) i jaka jest jej idea?

KS. SŁAWOMIR BEDNARSKI: – Pomysł założenia fundacji wypłynął z dwóch przyczyn. Pierwszą jest to, że sam od wielu już lat interesuję się tematem starzenia się społeczeństwa. Drugi powód jest taki, że w strategii rozwoju gminy w Kleszczowie jest wybudowanie Domu Pomocy Społecznej. Otrzymałem propozycję, by zająć się taką inicjatywą. Zapadła decyzja o założeniu fundacji i podjęciu tego przedsięwzięcia. To okazja, by pokazać, jak na gruncie parafialnym można robić podobne rzeczy właśnie dla ludzi starszych.

– Skąd u Księdza zainteresowanie problematyką ludzi starszych?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Ten temat interesuje mnie od początku, od czasów pobytu w seminarium. Po zakończeniu studiów otrzymałem możliwość podjęcia także studiów doktoranckich i wówczas ten temat zainspirował mnie na gruncie duszpasterstwa. Interesuje mnie, co można zrobić, żeby przeakcentować działalność Kościoła w kierunku ludzi starszych, którzy stanowią przecież coraz większa grupę społeczeństwa, a dla których tak naprawdę zbyt dużej i szerokiej oferty dziś nie ma. Dawniej były różnego rodzaju Sodalicje Mariańskie, Róże Żywego Różańca, dzisiaj to wszystko jest w zaniku, a ludzie starsi najczęściej przeżywają swoje życie w samotności, mimo że w rodzinie.

– Współczesny świat często spycha człowieka starszego na margines życia społecznego. Jak wyjść naprzeciw temu problemowi?

– Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby udało się utrzymać wzorzec rodziny wielopokoleniowej, w której osoba starsza nie była niepotrzebną, niechcianą, ale przeciwnie – miała obowiązki, swoje zadania w domu, miała wiele różnych zajęć także w społeczeństwie. Te wzorce niestety dzisiaj bezpowrotnie zanikają. Sama działalność Kościoła wobec osób starszych powinna być złożona z dwóch bardzo istotnych płaszczyzn. Po pierwsze – trzeba wzmacniać rodzinę, ale przez to, żeby te relacje w rodzinie były właściwe, bez względu na to, czy ktoś jest użyteczny, czy nie; czy ktoś potrafi sobie samemu poradzić, czy nie; czy ktoś ma wysoką emeryturę, czy nie. Dlatego w mniejszych wspólnotach, czyli parafiach trzeba przypominać o tym, i te wzorce akcentować. Młodzi wyjeżdżają za granicę, starsi zostają sami, dzieci często nie mają czasu, żeby nawet z nimi porozmawiać. Dlatego też ludziom starszym trzeba dać możliwość realizacji siebie i poczucia się potrzebnym w parafii, w społeczności, także w sąsiedztwie czy w rodzinie. Konieczna jest konkretna systemowa pomoc. Kościół zawsze, od starożytności zajmował się ludźmi odrzuconymi ze społeczeństwa, sierotami, wdowami, starcami. To nie jest nic nowego, ale trzeba na nowo przypomnieć, że opieka nad tymi, którzy sobie sami nie radzą, to główna działalność Kościoła, poza religijną i sakramentalną czy wychowawczo-katechetyczną.

Reklama

– Ludzie młodzi czy w średnim wieku często nie zdają sobie sprawy i nie myślą o tym, że czas jesieni życia też kiedyś będzie ich dotyczyć...

– Żyjemy w czasach, w których dominuje kult młodości. Wszyscy chcą świetnie wyglądać, chcą przedłużyć swoje życie, zadbać o zdrowie. Od wielu już dziesiątków lat ten kult jest promowany i bardzo wielu ludzi wierzy w to, że uda się od starości wyzwolić. Niestety, w ostatecznym rozrachunku albo człowiek pogodzi się z tym, że pojawiają się zmarszczki, że zdrowie nie to, że coś ciągle boli, że każdy schodek to jest wielka przeszkoda, z którą trzeba sobie poradzić, albo się z tym nie pogodzi i będzie nieustannie cierpiał. Ludzi, którzy są nieszczęśliwi dlatego, że się zestarzeli, jest dziś bardzo dużo. Można powiedzieć, że to jedna z chorób cywilizacyjnych, że nie akceptują tego, iż następuje naturalny proces starzenia się, a to nie pozwala cieszyć się z normalnych, codziennych spraw.

– Obserwujemy dziś postępujący proces rozluźniania czy nawet zaniku więzi i właściwych relacji między młodszym a starszym pokoleniem. Czym to jest spowodowane?

– Oprócz różnych innych przyczyn, rozluźnienie więzi rodzinnych spowodowane jest tym, że młody człowiek zakładając rodzinę, szuka własnego miejsca życia; mieszkania czy domu. Często wnuki widują się z dziadkami sporadycznie, np. przy okazji świąt, dlatego nie są nawet w stanie zrozumieć, czym jest starość i czym się różni od ich młodego życia. W każdej niemal rodzinie jest też ktoś, kto wyjechał za granicę. Te osoby najczęściej związane są z rodziną tylko jakimś SMS-em, krótką rozmową czy odwiedzinami raz w roku. Trudno spodziewać się, żeby później zajęły się swoim ojcem czy matką, skoro tych więzi nie ma od 20-30 lat. Te procesy wydają się być nieodwracalne, stąd też duże zadanie dla kapłanów, dla wspólnoty Kościoła, żeby ludziom starszym pokazać, że są potrzebni. Żeby mieli świadomość, że ich modlitwa, cierpienie, ich życie ma wartość.

– Czy młodzi ludzie są wrażliwi na potrzeby drugiego człowieka, a zwłaszcza człowieka starszego?

– Generalnie młodzi ludzie są bardzo wrażliwi i mają wewnętrzną potrzebę pomocy innym, mimo że na pozór czasem tego nie widać. Bardzo wielu spośród moich uczniów regularnie oddaje krew dla ratowania innych ludzi. Była też inicjatywa zapoczątkowana przeze mnie, która polegała na tym, że młodzież przez kilka dni w tygodniu odwiedzała starszych i samotnych ludzi w ich do domach. Taka pomoc we wprowadzeniu młodego człowieka w sytuację człowieka starszego, będzie na pewno kontynuowana w Domu Pomocy w Kleszczowie. W mojej wizji wygląda to tak, że każdy młody człowiek, mówiąc najprościej, będzie mógł „adoptować” jedną starszą osobę. Będzie nie tylko modlił się za nią i o niej pamiętał, ale także przebywał z nią i czuł się za nią odpowiedzialny.

– Jaki będzie Dom Pomocy Społecznej w Kleszczowie i dlaczego to będzie dom inny niż wszystkie?

– Dużą część będzie stanowił całodobowy dom opieki dla osób w podeszłym wieku. Chcemy pensjonariuszom stworzyć odpowiednie warunki, ponieważ będą mieszkać tam na stałe, a Dom Pomocy będzie, a przynajmniej powinien być dla nich domem. Będzie też część przeznaczona na tzw. pobyt dzienny dla osób, które z różnych powodów nie czują się komfortowo w samotności i chciałyby wspólnie z innymi spędzać czas.
Różnica między DPS-em prowadzonym przez powiat, czy osobę prowadzącą działalność gospodarczą, a DPS-em prowadzonym przez instytucję kościelną polega na tym, że oprócz codziennych spraw bytowych, typu jedzenie, sprzątanie, pranie, jest coś ponad to, co uzupełnia potrzebę relacji człowieka z Bogiem i bycia we wspólnocie. W Całej Europie Zachodniej największym zapotrzebowaniem cieszą się właśnie domy prowadzone przez zgromadzenia zakonne, przez organizacje kościelne, tam nigdy nie ma pustych miejsc. Bardzo dużo takich inicjatyw byłoby podejmowanych, gdyby była możliwość lepszego skorzystania z różnorakich propozycji, także finansowych. Niestety, to jest też olbrzymi problem dzisiaj, bo dla osób starszych właściwie nie ma żadnych konkretnych propozycji. Najczęściej o osobach starszych pamięta się tylko i wyłącznie przed jakimiś wyborami.

– Opieka nad osobami starszymi oprócz szczerych chęci będzie wymagać na pewno także środków finansowych?

– Tak. Jednak cała siła Kościoła to nie są środki unijne ani przychylność samorządowców, ale to są zwykli ludzie, członkowie wspólnoty, którzy zawsze ze szczerym sercem potrafią współuczestniczyć w różnych inicjatywach kościelnych. Trzon Kościoła stanowią osoby starsze, to one regularnie się modlą i te dobra duchowe powiększają. To ich przysłowiowy „wdowi grosz” daje możliwość funkcjonowania Kościoła nie tylko pod względem finansowym, ale również duchowo bogaci wspólnotę. Kościół przede wszystkim z wdzięczności dla nich powinien w ostatnim etapie życia zapewnić im możliwość zarówno godnego dokończenia własnego życia, jak i odpowiedniego przygotowania do spotkania z Bogiem.

– Kiedy DPS w Kleszczowie rozpocznie swoją działalność?

– Do wykończenia DPS-u potrzeba jeszcze wiele modlitwy, pracy i środków finansowych. Starość to perspektywa każdego człowieka. To nie dotyczy jedynie kogoś w sąsiedztwie, ale każdego z nas. Do tego etapu życia, jak zresztą do każdego, trzeba się odpowiednio przygotować. Trzeba znaleźć dla siebie miejsce i przyjazne środowisko życia. Najpierw jednak trzeba je innym i sobie zbudować. Dlatego właśnie proszę o modlitwę w intencji dzieł podejmowanych przez fundację, a jeśli ktoś chciałby wesprzeć także finansowo nasze przedsięwzięcie, zapraszam do osobistego kontaktu, z góry dziękując za życzliwość.

2013-11-13 13:49

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szczecińska "Fundacja ks. Wojtka" doceniona przez papieskiego jałmużnika

[ TEMATY ]

fundacja

Archidiecezja Łódzka

Na co dzień pomaga potrzebującym i troszczy się o dzieci i młodzież. Teraz docenił to jałmużnik papieski. Kardynał Konrad Krajewski podziękował i pozdrowił szczecińską "Fundację księdza Wojtka" i jej darczyńców. Polski purpurat spotkał się w Rzymie z prezesem Fundacji, ks. Michałem Mikołajczykiem.

- Do pozdrowień od grobu Jana Pawła II z Bazyliki św. Piotra dołączam podziękowania dla wszystkich, którzy wspierają "Fundację księdza Wojtka" i dzięki temu tyle osób może wyjechać na wakacje i tyle osób może być wspomaganych przez dary naszego serca - mówił kard. Krajewski.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Siejba Słowa na Peryferiach. Głos prawdy w erze dezinformacji

2024-04-29 08:46

[ TEMATY ]

Świdnica

bp Ignacy Dec

siejba słowa na peryferiach

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Siejba słowa na peryferiach

Siejba słowa na peryferiach

"Życzę, aby Czytelnicy tych codziennych sentencji znaleźli coś dla siebie, co ich przybliży do Pana Boga i drugiego człowieka" – napisał bp Ignacy Dec w siódmym tomiku Siejby Słowa na Peryferiach.

W najnowszej publikacji bp Ignacy Dec zbiera swoje refleksje i myśli, które regularnie publikuje w przestrzeni medialnej, głównie na popularnej Platformie X, dawniej znanej jako Twitter. Siódmy już tom serii prezentuje Twitty z roku 2023, ukazujące się w postaci cyfrowej, a teraz zebrane i opublikowane w wersji papierowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję