W 2013 r. przypadają okrągłe rocznice dwóch dat wyznaczających życie Jana Matejki: 175. rocznica urodzin i 120. rocznica śmierci. Z tej okazji od wiosny br. trwa Rok Jana Matejki - jednego z najwybitniejszych polskich malarzy. Z twórcą obrazów historycznych i batalistycznych upowszechniających dzieje Polski w czasach, gdy nie było jej na mapach Europy, kojarzy się przede wszystkim Kraków, gdzie się urodził, wykształcił, gdzie był jego dom, z którego wyruszał w świat.
Ale jest i drugie niezwykłe miejsce. Warto o nim wspomnieć, warto je odwiedzić, nie tylko przy okazji obchodzonego roku malarza. To Koryznówka - obok muzeum utworzonego w domu Jana Matejki w Krakowie oraz w Krzesławicach - trzecia placówka związana z osobą twórcy. Sam autor „Stańczyka” w jednym ze swych listów tak pisze o znajdującym się nieopodal Bochni miasteczku: „… jeśli można, śmiem się zgłaszać o przyjęcie do Wiśnicza, gdyż jest to miejsce, które zawsze po Krakowie pierwszym będę kładł i zwał…”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Koryznówka
To XIX-wieczny drewniany dworek wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Usytuowany pomiędzy górującymi nad Wiśniczem Nowym dwiema zabytkowymi budowlami: zamkiem oraz więzieniem (mieszczącym się w przejętym przez Austriaków budynku klasztornym), przechowuje historie, które warto poznać, oraz autentyczne skarby, które na pewno należy zobaczyć.
Reklama
W piątkowe popołudnie przyjeżdżam do Wiśnicza Nowego, aby poznać historię Koryznówki. Jest już po godzinach zwiedzania, więc wchodzę do części mieszkalnej zabytkowego domu, w którym spotykam Marię Serafińską-Domańską i jej męża Stanisława Domańskiego, strażników rodzinnej posiadłości i pamięci tego miejsca. Po drewnianych schodach wchodzę na werandę, myśląc, że w drugiej połowie XIX wieku chodzili tu Jan Matejko, jego żona Teodora, ich dzieci, rodzina, przyjaciele… Spoglądam na zabudowania gospodarcze, na ptactwo domowe chodzące po podwórku, potem na źrebaka, który puszczony na wolność skubie trawę. Tu czas się zatrzymał, a historia dominuje nad współczesnością. Maria Serafińska-Domańska - kierownik Muzeum Pamiątek po Janie Matejce (oddziału Muzeum Okręgowego w Tarnowie) zaprasza mnie do części muzealnej Koryznówki - trzech niedużych pomieszczeń, wyodrębnionych z dworku. Wskazuje miejsce na kanapie, na której siadał mistrz Jan, przyjeżdżający tu najpierw jako przyjaciel Stefana Giebułtowskiego, później narzeczony jego siostry Teodory, a wreszcie jej mąż i ojciec ich dzieci. - Dom należał do Serafińskich - Leonarda i Joanny, która była siostrą Teodory - wyjaśnia p. Maria. - Po wielkim pożarze w Wiśniczu, w 1863 r. Serafińscy zamieszkali w Bochni. Tu wybudowali domek, do którego przyjeżdżali na letnie miesiące.
Pamiątki
Siedzimy w saloniku, miejscu spotkań, rozmów, śpiewów. - Najważniejszym meblem był tu fortepian - p. Maria wskazuje dobrze zachowany instrument, na którym grał Jan Matejko. - Trzeba pamiętać, że ojciec Matejki był nauczycielem muzyki. I nawet miał nadzieję, że Jan również w ten sposób będzie zarabiał na życie. Jednak, jak wiemy, jego zainteresowania poszły w innym kierunku, czego ślady, może niezbyt liczne, ale istotne, tu znajdujemy.
Na ścianie wiszą portrety Antoniego i Pauliny Giebułtowskich, które Matejko namalował jako osiemnastolatek. To są jedne z pierwszych prac artysty. Powstały na prośbę przyjaciela, Stanisława Giebułtowskiego. Kilka lat później okazało się, że Matejko zrobił portrety teściom.
Stanisława Serafińska, córka Leonarda, w swych pamiętnikach tak opisała atmosferę czasów, gdy w dworku gościł młody Matejko, starający się o rękę Teodory: „…siadywałyśmy pod stołem na dywanie, naprzeciw owej kanapki, będącej ulubionym posiedzeniem narzeczonej pary, i stanowiłyśmy tym sposobem dyskretną przeszkodę do zupełnego tęte ŕ tęte. W ten sposób pozowałyśmy panu Janowi przy rysowaniu dziecinnych owych główek naszych (…). Główki te narysowane były w książeczce kieszonkowej, w jednej z takich, które zawsze nosił przy sobie, rysując niezliczone notatki stanowiące znany «skarbczyk Matejki»”.
Reklama
Po ślubie w 1864 r. Matejkowie przyjeżdżali do Koryznówki do 1876 r. Tu, w Wiśniczu, latem mieszkały ich chorowite dzieci. Śladem ich obecności są m.in. karykatury wykonane przez Jana Matejkę. Jest też autokarykatura oraz karykatura Teodory. - To były pierwsze lata małżeństwa, początki sławy Matejki - mówi p. Maria. - Życie było jeszcze piękne, schody pojawiły się później. I właśnie ten czas został tu, na Koryznówce, zatrzymany. Zdjęcia, fotografie, pamiątki z podróży, samowar, w którym przygotowywało się herbatę, napisany przez Matejkę list w sprawie chrztu syna, do brata Teodory, ks. Stanisława Giebułtowskiego…
Kasztelanka
Zwiedzający mogą również zobaczyć gabinet wspomnianej już Stanisławy Serafińskiej, która ostatnie lata swego życia poświęciła na spisywanie pamiętników. Siostrzenica Teodory jako mała dziewczynka została upamiętniona przez Matejkę na obrazie „Śmierć Urszulki Kochanowskiej”. Gdy kilkanaście lat później malarz zrobił portret pięknej 20-letniej Stanisławy, Teodora potraktowała ten fakt jako zdradę.
Dziś nie ma oryginału ukazującego 20-letnią Stanisławę. Dzieło zostało uznane za zaginione od 1939 r. Stanisław Tarnowski, autor pierwszej monografii o Matejce, tak pisał o wspomnianym obrazie: „Stoi się przed tym portretem jak przed największymi tylko, wpatrując się w niego i pytając mimowolnie: Co ty sobie myślisz? Co zwłaszcza myślisz o sobie? Jaka ty jesteś? A zwłaszcza jaka będziesz?”. Warto dodać, że twarz Stanisławy Serafińskiej, uwiecznionej w „Kasztelance”, znalazła się na… 5-złotowym banknocie emitowanym przez Bank Polski w 1930 r., a także na banknocie okupacyjnym o takim samym nominale.
Reklama
Jeszcze inną zasługującą na uwagę pamiątką jest wspólna praca narzeczonych - Teodory i Jana, przygotowana dla Pauliny Giebułtowskiej. To wyhaftowany przez jej najmłodszą córkę portret św. Pauliny, której twarz i dłonie namalował akwarelą Jan Matejko. W muzeum, w zabytkowej szafie, znajdują się też stare książki: klasyka literatury polskiej. Korzystały z nich kolejne pokolenia Serafińskich, czytali Matejkowie. A na jednej z bocznych ścian wyeksponowano telegram z informacją: „Mistrz Matejko umierający przyjeżdżajcie wszyscy…”. Obok - nekrolog opublikowany w „Nowym Kurierze Polskim” 1 listopada 1893 r. Wszystko autentyczne!
Dzisiaj i jutro
Do Koryznówki przybywają turyści z różnych stron Polski. Zachwyceni niepowtarzalną urodą miejsca, niezwykłymi historiami związanymi z życiem Jana Matejki, jego przyjaciela Stefana Giebułtowskiego (zginął w powstaniu styczniowym), a w ostatnim czasie również rtm. Witolda Pileckiego (ukrywał się w dworku po ucieczce z Auschwitz), wpisują do pamiątkowej księgi słowa uznania i podziękowania.
Tymczasem Maria Serafińska-Domańska, która oprowadza wycieczki kolejnych pokoleń uczniów, ze zgrozą stwierdza, że coraz mniej wiemy o największym polskim malarzu historycznym. - Mam taki zwyczaj, że przybywającym tu pod opieką nauczycieli dzieciom i młodzieży szkolnej zadaję pytanie, kim był Jan Matejko - opowiada. - W odpowiedzi słyszę, że wielkim malarzem, który namalował „Bitwę pod Grunwaldem”. I to jest z reguły cała ich wiedza na ten temat.
Te obserwacje i troska o poznanie historii przez kolejne pokolenia Polaków sprawiają, że moja rozmówczyni chciałaby poszerzenia oferty Koryznówki. - Tyle się teraz mówi o edukacyjnych funkcjach muzeów, że to w nich powinno się uczyć historii. Stąd moja propozycja, aby obok muzeum powstał pawilon, w którym zwiedzający, dzięki multimedialnym prezentacjom, mieliby możliwość poznania twórczości malarza, symboliki jego dzieł. Internet za nas tego nie załatwi - przekonuje Maria Serafińska-Domańska i podkreśla, że losy Koryznówki, ludzi z nią związanych oraz sąsiedztwo historycznych obiektów są kolejnymi atutami tego niezwykłego, autentycznego, tchnącego polskością miejsca.