Reklama

Wasze świadectwa

Koło ratunkowe

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Modlitwy „Zdrowaś Maryjo” nauczyła mnie mama, ale tak naprawdę, to w Ruchu Światło-Życie nauczyłam się modlić różańcem. Poznałam smak pisanych i mówionych rozważań do tej pięknej modlitwy. Pamiętam wykład jednego księdza, który mówił o Maryi. Mówił, a słowo, które rzucał, zapadło mi bardzo głęboko w serce i wydało owoce. Pamiętam spotkania oazowe w parafii i te letnie - z figurką Niepokalanej na serwetce w środku kręgu. Do dziś ta figurka jest z nami. Stoi na półce w naszym dużym pokoju. Chociaż jest plastikowa i świeci w nocy, dla mnie jest bardzo ważna. Pamiętam, jak 20 lat temu sprzeciwiłam się mojemu o 30 lat starszemu wujkowi, gdy obrażał i wyśmiewał Maryję. Dialog był ostry, do dziś brzmi w moich uszach, ale trzeba było. Pamiętam, jak przez wiele lat, modląc się na różańcu, chodząc na piesze pielgrzymki, wyprosiłam łaskę nawrócenia dla mojej mamy. Pamiętam szkolną choinkę, gdy pan dyrektor zmuszał mnie przy wielu osobach do wypicia kieliszka wódki (a ja mam krucjatę). Było bardzo źle, ale przyszła pomoc i Maryja zwyciężyła.
GOSIA

Wróciłem właśnie do domu. Jechałem motorem z wesela przyjaciół... Nie lubię tych nocnych podróży, świateł rażących w oczy, lasów... Jako chłopak często wracałem do domu rowerem, często w strachu, bo burza, bo cmentarz po drodze, bo kto wie, co jeszcze... Albo kiedy budzę się z jakimś niepokojem nocą, wtedy jako chłopak - i teraz... Mam wtedy taki odruch... „Zdrowaś Maryjo... módl się za nami... i w godzinę śmierci...”. Często bez różańca w ręku, bo go nie mam, bo trzeba na drogę uważać... Moje doświadczenie modlitwy do Maryi to ogarnianie strachu. Kiedy się modlę, lęk znajduje swoje granice. Maryję odkrywam jako czułą - i potężną. Przemawia do mnie mocno katolickie spojrzenie na Maryję - potężniejszą niż demony, pocieszającą dusze czyśćcowe, bliską i potężną nawet w sytuacjach nazywanych piekłem...
Obraz Matki Bożej w jasnogórskiej ikonie zawsze wydawał mi się chmurny, poważny... Od jakiegoś czasu nie przeszkadza mi to. Nie oczekuję Jej uśmiechniętej. Przynajmniej nie w obrazie. Pamiętam matkę modlącą się na różańcu - zawsze poważnie, zawsze z jakimś bólem...
Nawet to „w godzinę śmierci” - takie otrzeźwiające mi się wydaje... Że taka jest kolej rzeczy, że i taka „godzina” kiedyś przyjdzie, i nie ma z tego co robić wielkiego halo... Chciałbym, żeby wtedy też modliła się za mnie Matka - czuła, potężna...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

PS Ale kiedy myślę o tej kilkunastoletniej Dziewczynie z Nazaretu, o Zwiastowaniu, o Jej przez góry do Elżbiety podróży... Czasem prawie słyszę Jej śmiech dziewczęcy czy głos stóp bosych, kiedy biegnie... Moja „maryjność” ma i taki margines lekkości, uśmiechu...
KS. RAFAŁ

Do Matki Boskiej uciekam się w chwilach paniki i bezgranicznego strachu. Pamiętam taką sytuację z dzieciństwa: z bratem w domu rozrabialiśmy i poszedł pasek w ruch. Ja dostałem w oko sprzączką. Nic poważnego, ale krwiak się zrobił na całe oko i nic nie widziałem. Podczas gdy tata szykował się, żeby jechać ze mną do szpitala, ja umierałem ze strachu, że już na zawsze nie będę widział na to oko. Pamiętam, jak wtedy modliłem się do Matki..., a po modlitwie byłem przekonany, że mnie wysłuchała i wszystko będzie ok, i jeszcze miałem siłę, żeby tatę w drodze do szpitala uspokajać. Innym razem z kolegą (największym ateistą, jakiego znałem) na dziko spaliśmy w Poznaniu na błoniach. Było to po jakiejś imprezie, i kilku podpitych i szukających zaczepki dresów chciało nas, „brudasów”, sprać. Wjechali autami na błonia i zatrzymali się ok. 100 m od nas. Zaczęli świecić na nas reflektorami. Byłem tak przestraszony, że nie pozostawało nic innego, jak Matka Boska. Rozkazałem koledze, żeby się modlił ze mną różańcem (wtedy jeszcze nie znałem tej modlitwy dobrze, więc tylko powtarzaliśmy „zdrowaś Maryjo, święta Maryjo...”) i stał się cud. Panowie po prostu odjechali i dali nam spokój.
W moim przekonaniu szczera modlitwa do Maryi jest zawsze przez Panią Światła wysłuchana.
KRZYSIEK

Była zima. Jechałem rowerem do pracy, w ręku trzymałem różaniec. Uderzyłem w stojący na środku drogi ciągnik. Tak wiało, że miałem schyloną głowę. Uderzyłem centralnie głową w metalową belkę. Dużo krwi, złamany nos. Zawróciłem z drogi i poszedłem do lekarza. Po obejrzeniu zdjęcia - ponoć tragicznego - skierował mnie do szpitala. Zadziwiające w tym wszystkim było to, że nic mnie nie bolało. Nawet żartowałem, że naoglądałem się reklamy z koziołkami, które trzaskają się głowami, a ja próbowałem z ciągnikiem. Wieczorem w szpitalu, kładąc się spać, bałem się jednego, że się nie obudzę. Nie bałem się śmierci, ale tego, że właśnie teraz się już nie obudzę. Nie był to jakiś ostry lęk, raczej obawa. Skończyło się przedziwnie; żaden lekarz mi nie pomógł, wszyscy tylko patrzyli na zdjęcie, ale nic nie robili. A dodatkowo behapowiec poinformował mnie, że mają się zmienić przepisy i nie dostanę ani grosza za wypadek w drodze do pracy. A ja czułem prawdziwą bezcenną Matczyną opiekę.
RAFAŁ

2013-09-23 13:38

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dotknąć ciszy

Niedziela Ogólnopolska 24/2013, str. 56-57

[ TEMATY ]

Niedziela Młodych

OLGA UTRATA: - Wielu uważa dziś, że bardzo trudno jest połączyć wykonywany zawód z pasją. Co Ty o tym myślisz?

CZYTAJ DALEJ

Nowenna do św. Andrzeja Boboli

[ TEMATY ]

św. Andrzej Bobola

Karol Porwich/Niedziela

św. Andrzej Bobola

św. Andrzej Bobola

Niezwyciężony atleta Chrystusa - takim tytułem św. Andrzeja Bobolę nazwał papież Pius XII w swojej encyklice, napisanej z okazji rocznicy śmierci polskiego świętego. Dziś, gdy wiara katolicka jest atakowana z wielu stron, św. Andrzej Bobola może być ciągle stawiany jako przykład czystości i niezłomności wiary oraz wielkiego zaangażowania misyjnego.

Św. Andrzej Bobola żył na początku XVII wieku. Ten jezuita-misjonarz przemierzał rozległe obszary znajdujące się dzisiaj na terytorium Polski, Białorusi i Litwy, aby nieść Dobrą Nowinę ludziom opuszczonym i religijnie zaniedbanym. Uwieńczeniem jego gorliwego życia było męczeństwo za wiarę, którą poniósł 16 maja 1657 roku w Janowie Poleskim. Papież Pius XI kanonizował w Rzymie Andrzeja Bobolę 17 kwietnia 1938 roku.

CZYTAJ DALEJ

Aby posługa była owocna

2024-05-12 21:00

[ TEMATY ]

święcenia

bp Tadeusz Lityński

Zielona Góra

Gorzów Wielkopolski

Karolina Krasowska

Bp Tadeusz Lityński

Bp Tadeusz Lityński

Kandydaci do święceń rozpoczęli już rekolekcje, które są bezpośrednim przygotowaniem duchowym do przyjęcia prezbiteratu i diakonatu. Prosimy o modlitwę w ich intencji.

W niedzielę 12 maja w kościołach naszej diecezji został odczytany komunikat Biskupa Diecezjalnego Tadeusza Lityńskiego w sprawie święceń diakonatu i prezbiteratu, w którym Pasterz diecezji nie tylko poinformował wiernych o dacie i miejscu uroczystości święceń, ale też poprosił wszystkich o modlitwę w intencji kandydatów.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję