Alegoryczna interpretacja Biblii zrodziła się w środowisku diaspory aleksandryjskiej na przełomie er. U jej początków stoi postać żydowskiego historyka i filozofa Filona z Aleksandrii. Wówczas alegorycznie odczytywano oczywiście jedynie Biblię Hebrajską, jednak do szkoły rychło dołączyli chrześcijanie. Przodował im Orygenes, potem Euzebiusz z Cezarei, Hieronim i Augustyn. Dziś po alegorię w interpretacji Biblii chętnie sięga, bardzo popularny skądinąd, niemiecki benedyktyn i psycholog zarazem Anselm Grün. Dokonując analizy opowiadania o wskrzeszeniu młodzieńca z Nain, odkrywa, że zmarły był „maminsynkiem”, a jego matka - kobietą dominującą. Mury miejscowości Nain są alegorią matczynego łona, a orszak pogrzebowy poza miasto symbolizuje odcięcie pępowiny, by uwolnić nieszczęśnika od dominacji okrutnej matki. Brodaty mnich dodaje, iż po wskrzeszeniu „młodzieniec znów może mówić, czego wcześniej prawdopodobnie nie robił”. Czy tak daleko idące alegoryczne odczytanie opowiadania jest dopuszczalne? Choćby miało przynieść pożytek duchowy? Oczywiście, nie! Orszak wędruje poza miasto, bo tego domagało się żydowskie prawo, które nakazywało, by nekropolie budować poza siedliskami ludzkimi. Zadaniem czytelnika Biblii jest wniknięcie w sens zamierzony przez autora. Alegoria jest więc dopuszczalna tylko wtedy, gdy zamierzył ją sam biblijny pisarz. Kościół wciąż utrzymuje stanowisko św. Augustyna, który w „De doctrina christiana” pisał: „Aby zrozumieć boskie wyrocznie właściwie, musi istnieć ciągły wysiłek, aby dosięgnąć umysłu autora. Przez niego bowiem mówi Duch Święty (…). Jest błędem nadawanie Pismu znaczenia odmiennego od tego, które było zamierzone przez pisarzy, nawet wówczas, gdy taka interpretacja służy rozbudzeniu miłosierdzia i tym tkwi w królestwie prawdy”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu