Reklama

Z wizytą wigilijną...

Na wigilii jest u nas nie tylko rodzina

Dorota Safjan, wiceprezydent Warszawy Wigilię spędza w domu w Aninie w gronie nie tylko rodzinnym. Przy wigilijnym stole zasiadają: mąż, syn, córka z teściami, samotna starsza ciocia, a także przyjaciele i znajomi, m.in. profesor, który pomagał państwu Safjanom zdobywać tajniki wiedzy prawniczej. Czasami są też przyjaciele córki państwa Safjanów, którzy nie założyli jeszcze własnych rodzin. Przy stole zasiada nieraz 12 osób. - Tradycje wyniesione z mojego domu i z domu mojego męża, sprawiają że Wigilia jest dla nas głęboko religijną uroczystością - mówi pani Dorota. W domu jej rodziców w taki sposób obchodzono Wigilię.

Niedziela warszawska 51/2002

Radek Mokrzycki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przygotowania do wigilii wyglądają nieco nerwowo, bo wszyscy dziś są zapracowani. Uczestnicy wigilii dzielą się więc pracą i każdy ma swoją specjalność. - Ja przygotowuję zupę grzybową, według receptury mojej mamy. Zupa jest fantastyczna. Kiedy miałam więcej czasu, robiłam pierogi z grzybami i kapustą, piekłam ciasta. Teraz robię kapustę z grzybami, a z ciast tylko sernik wiedeński. Teściowa córki przygotowuje rybę. Magdusia kroi sałatki - opowiada pani Dorota. Dotychczas mąż pani Doroty zajmował się przywożeniem gości. W tym czasie pani Dorota z córką przygotowywały stół. Po wieczerzy długo siedzą przy stole i słuchają kolęd granych na pianinie przez syna państwa Safjanów. - Niestety nie podejmujemy się śpiewania kolęd. Nie mamy zdolności wokalnych - mówi pani Dorota. Potem państwo Safjanowie idą na Pasterkę. - Czasem jedziemy do katedry, ale ostatnio jeździmy do naszych lokalnych kościołów. W tym roku prawdopodobnie pojedziemy do Międzylesia. Mam szczególny sentyment do tamtejszego kościoła, tam braliśmy z mężem ślub - opowiada pani Dorota. W Święta rodzina odwiedza przyjaciół i bliskich znajomych, przyjmuje gości w domu w Aninie. Często chadza na długie spacery, do pobliskiego lasu, gdzie jest dużo ścieżek spacerowych.

To dobrze, że popsuł się nam telewizor

Reklama

Wielodzietna rodzina: Maria i Stanisław Sochaccy mieszkają z ósemką swych pociech w wiosce pod Radzyminem. W rodzinie jest pięciu chłopców i trzy dziewczynki. Najstarsza córka ma 19 lat, najmłodsze dziecko 3,5 roku. W Wigilię od rana starsze dwie dziewczynki ubierają choinkę. Już przed Wigilią robi się świąteczny nastrój. Kiedy dziewczynki robią porządki, śpiewają w tym czasie kolędy. Starsze dzieci pomagają przygotowywać potrawy. Na stole nie ma tradycyjnej liczby 12 dań, ale jest m.in. ryba, kasza gryczana, kapusta, barszcz czerwony. Pod obrus kładą sianko. Dla niespodziewanego gościa zawsze czeka puste miejsce. Wieczerza wigilijna zaczyna się o piątej. Pani Maria czyta fragment Pisma Świętego, potem wszyscy łamią się opłatkiem. W tym rejonie jest zwyczaj zostawiania opłatka dla domowych zwierząt. - Opłatek zanosimy do obórki krowie. Po wieczerzy śpiewamy kolędy. Dzieci czekają przede wszystkim na prezenty, wyjmują je spod choinki i rozpakowują - mówi pani Maria. Ponieważ kościół jest odległy od wioski 6 kilometrów tylko część rodziny udaje się na Pasterkę. Dzieci zwykle idą spać.
W Święta państwo Sochaccy jeżdżą do rodziny, trochę odpoczywają w domu. Niedawno popsuł nam się telewizor, ale rodzina nie zamierza go naprawiać. - Bo wtedy więcej ze sobą rozmawiamy i życie jest zupełnie inne. Jacuś, który chodzi do drugiej klasy kiedyś nie czytał, a teraz czyta bardzo dużo. Grzesio lubi słuchać bajek. Teraz życie zmieniło się na lepsze - mówi Maria.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Niektóre dopiero w więzieniu zrozumiały, co to znaczy święta

Elżbieta, która otrzymała już kolejny wyrok, przebywa w Areszcie Śledczym Warszawa-Grochów. Spotkanie wigilijne każdego roku przygotowuje kapelan więzienia, ks. Rafał, pallotyn. - W zakładzie karnym na wigilii spotykają się osobno skazani, osobno aresztowani tymczasowo, według obowiązujących przepisów - mówi psycholog Marta Sikoń-Łatka. - Nasza cela łączona jest z trzema innymi - opowiada skazana Elżbieta. - Na stole jest opłatek i ciasto. Robi się wtedy domowy nastrój. Wszystkie dziewczyny płaczą, bo każda myśli o domu. Kolację wigilijną mamy w celach. Areszt bardzo się stara. Są wszystkie potrawy, jakie powinny być wtedy na stole. Tu mamy lepsze Święta niż na wolności. Te dziewczyny, które spały po dworcach, to mają tutaj pierwszy raz wigilię, a te które miały domy, zostawiły dzieci, to tylko tyle, że nie będą przy stole z rodziną. Kuchnia przygotowuje potrawy postne: śledzia, rybę smażoną, jest bigos i stara się, aby wszystko było ładnie podane. - Na drugi dzień jest wędlina, mięso. Wiem, że moje dziecko nie będzie miało na wigilię tego, co ja tutaj. Jak rozmawiałyśmy z dziewczynami 80% z nich nie będzie miało w domach na wigilię tego, co mają w areszcie - chwali Elżbieta. Skazane dostają też paczki z domu. - Wściekam się, kiedy widzę jakie. Ja proszę rodzinę, jak ich stać, żeby przysyłali mi tylko kawę, herbatę i cukier. Dziewczyny dostają 5-kilogramowe paczki. Na widzeniach widać, że rodzin na to nie stać, przysyłają chyba dla szpanu - ocenia Elżbieta. Każda, która otrzyma paczkę wykłada to, co otrzymała na stół. W celi jest sześć pań. W czasie Świąt siadają wszystkie do jednego stołu, nawet te, które są ze sobą skłócone.
Elżbieta jest zadowolona, że może w więzieniu pracować. W ubiegłym roku - w kuchni, teraz - w radiowęźle. - Przygotowujemy z dziewczynami dekoracje świąteczne. Kazałam im zbierać sreberka od kaw i cukierków. Z tego zrobimy ozdoby na choinkę i na świetlicę. Łańcuchy i bombki robimy też na choinkę dla mężczyzn - opowiada Elżbieta. Wychowawca przynosi na świetlicę choinkę, tam ją panie ubierają. Połowę ozdób choinkowych przynoszą od siebie z domu oddziałowe. - W celach przed Wigilią robimy ozdoby na firankach, sprzątamy, myjemy okna, pastujemy podłogę. U mnie w celi są 2 dziewczyny, które też nie miały domu i chcemy żeby one wiedziały, że tak jest przed Świętami, robi się porządki - opowiada Elżbieta.
W Święta na świetlicy można grać w tenisa, jest wideo. W kaplicy odprawiane są Msze św. Ks. Rafał nie wyjeżdża do rodziny, cały czas spędza w areszcie. Pasterkę panie mogą obejrzeć w telewizji. Prawie każda cela ma telewizor. W Święta są też odwiedziny. Zawsze jest dużo chętnych. - Dziewczyny mają odwiedziny wtedy, kiedy wypadnie według alfabetu litera ich nazwiska. Czego życzymy sobie w czasie Świąt? Śledcze - wyjścia do domu, a my które mamy już wyroki i wiemy, kiedy wyjdziemy, możemy życzyć sobie spokoju - mówi Elżbieta.

Życzymy sobie w Markocie, żeby nie zabrakło sponsorów

Małgorzata Kłos, bezdomna, w Markocie prowadzi szpital i przedszkole dla dzieci niepełnosprawnych. Najbardziej zapamiętała te święta Bożego Narodzenia, które spędziła w Markocie na Marywilskiej. Było to przed pięcioma laty.
- Wtedy nie musiałam się już martwić, że ja i mój syn będziemy głodni - mówi. Wspomina też jak w Głogowcu została wyeksmitowana z mieszkania za niepłacenie rachunków. Wtedy straciła pracę i nie mogła poradzić sobie z sytuacją finansową. - Na początku tułaczki udałam się na kolację wigilijną organizowaną przez opiekę społeczną w moim mieście. Tam atmosfera była bardzo krępująca. Zadawano mnóstwo pytań: skąd pani jest i czy ten przysłowiowy talerz barszczu pani się należy. Natomiast tu, u Kotańskiego nikt mnie o nic nie pytał. Wszyscy razem z Markiem, który był przyjacielem dla nas, zasiedliśmy do jednego stołu. Atmosfera była cudowna. Stała ubrana piękna, dwumetrowa choinka. Stoły zastawione dosyć suto, dzięki naszym sponsorom i pracy Marka, który zawsze namawiał ludzi dobrej woli do pomocy. Na wigilii w Markocie jest ponad tysiąc osób. Wieczerza odbywa się w trzech ratach. Wspólnie przygotowywane są potrawy na stół. Święta zaczynają się od kolędy Przybieżeli do Betlejem pasterze.
- To jest kolęda, przy której my, bezdomni możemy czuć się jak ci, którzy przyszli do Betlejem i spotkali cudowny dar życia. Zawsze Marek rozpoczynał, składał nam życzenia - wspomina pani Małgorzata. W Markocie wszyscy życzą sobie na Święta, żeby nie zabrakło darczyńców. - Czego będziemy życzyli sobie w tym roku nie umiem powiedzieć, bo będą to Święta inne, bez Marka. Nie tyle boję się Świąt, co braku Marka, bo on był tu ojcem. A te Święta będą po prostu smutne, bo straciliśmy bliską osobę - mówi łamiącym się głosem Małgorzata. W Święta w Markocie wszyscy wspólnie siadają do śniadania, a potem normalnie otwarta jest stołówka i wydawane są posiłki.
Małgorzata z dumą podkreśla, że Kotański polecił jej, aby zajęła się prowadzeniem szpitala dla bezdomnych i przedszkola dla dzieci niepełnosprawnych. Ta praca jest dla niej spłacaniem długu wdzięczności. - Mnie kiedyś pomógł Marek, dzisiaj ja staram się pomagać innym ludziom, w sumie za to, że mogę tu mieszkać - podkreśla i dodaje, że powrotu na drugą stronę muru już nie ma. Z bezdomności dzisiaj nie można wyjść. W Święta do Markotu przychodzi Mikołaj, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest ciepło i poczucie bezpieczeństwa, które mieszkańcy Markotu tu otrzymują.

2002-12-31 00:00

Ocena: +1 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Właściwie to… nie ma święta Trzech Króli

„Największe uliczne jasełka na świecie” -  takie hasło widnieje na stronie internetowej Orszaku Trzech Króli. Barwne korowody 6 stycznia organizowane są już nie tylko w Polsce, ale też w wielu państwach Europy, np. w Ukrainie, Austrii czy we Włoszech, a także w Afryce i obu Amerykach. A wszystko po to, by… „uczcić trzech króli”  - jak potocznie się mówi, nawet w niektórych kościołach. Tymczasem…. święta Trzech Króli właściwie nie ma, mimo że jest to jedno z najstarszych świąt chrześcijańskich.

Do zamieszania przyczyniła się sama nazwa święta Trzech Króli, której używa się tylko w niektórych krajach, m.in. w Polsce. Ona sugeruje, że to „mędrcy świata, monarchowie” (jak śpiewamy w znanej kolędzie) są 6 stycznia najważniejsi. Takie określenie uformowało się w średniowieczu pod wpływem szerokiego kultu relikwii "trzech króli", które cesarz niemiecki Barbarossa zabrał z Mediolanu i przywiózł do Kolonii. To tam powstała ogromna katedra, która do dziś zachowuje te relikwie. Przez wieki przybywało tam wielu pielgrzymów. Kult "Trzech Króli" zdominował święto 6 stycznia, kiedy to czytana jest co roku Ewangelia według św. Mateusza o przybyciu mędrców że Wschodu do Betlejem, gdzie odnaleźli oni Dzieciątko, upadli przed Nim na twarz, oddali Mu pokłon i złożyli dary. Ale to wcale nie oni znajdują się w centrum obchodów święta 6 stycznia, którego właściwa nazwa brzmi: Uroczystość Objawienia Pańskiego. To Pan jest w centrum tego Święta. To Jego wielbimy za to, że przez swe narodzenie objawił się światu. A pokłon mędrców ze Wschodu, czyli pogan, jedynie potwierdza że przyszedł On nie tylko do narodu wybranego, ale do wszystkich ludzi dobrej woli, którzy Go szukają i przed Nim chylą głowę.
CZYTAJ DALEJ

Nasza nadzieja to zakotwiczenie w Bogu

2025-01-05 15:52

Marzena Cyfert

Pamiątkowe zdjęcie kapelanów szpitalnych i przedstawicieli Służby Zdrowia z bp. Maciejem Małygą

Pamiątkowe zdjęcie kapelanów szpitalnych i przedstawicieli Służby Zdrowia z bp. Maciejem Małygą

W parafii św. Franciszka z Asyżu we Wrocławiu odbyło się spotkanie opłatkowe Służby Zdrowia. Eucharystii w intencji medyków przewodniczył bp Maciej Małyga.

W homilii ksiądz biskup zachęcał do nadziei i zakotwiczenia swego życia w Panu Bogu. Podkreślał, że nadzieja jest, tylko trzeba ją zauważyć. Nawiązał do słów z Listu św. Pawła Apostoła do Efezjan: „Niech Bóg da wam światłe oczy serca, byście wiedzieli, czym jest nadzieja, do której On wzywa, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych” (Ef 1, 18).
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: zamiast złota, kadzidła i mirry, złóżmy dziś Chrystusowi w darze nasze uczucia

Zamiast złota, kadzidła i mirry, złóżmy dziś Chrystusowi w darze nasze uczucia i powiedzmy Mu szczerze: "Jezu ufam Tobie, Ty jesteś Panem mojego życia" - mówił w uroczystość Objawienia Pańskiego w kościele sióstr wizytek na Krakowskim Przedmieściu metropolita warszawski abp Adrian Galbas SAC.

Wiernym zgromadzonym w świątyni metropolita warszawski przypomniał w homilii, że uroczystość Objawienia Pańskiego to jedno z najstarszych i najważniejszych świąt chrześcijaństwa, starsze nawet niż Boże Narodzenie. - W czasie świąt Bożego Narodzenia czciliśmy Wcielenie, czyli wędrówkę Boga do człowieka. Dzisiaj rozważamy wędrówkę człowieka do Boga. Wędrówkę dwuwymiarową, o której ta uroczystość nam opowiada i do której nas przynagla - powiedział.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję