Reklama

Polityka

Ten rok będzie zły, następny - jeszcze gorszy

Niedziela Ogólnopolska 20/2013, str. 38-39

[ TEMATY ]

polityka

SKOK

januszszewczak.wordpress.com

Dr Janusz Szewczak - główny ekonomista SKOK

Dr Janusz Szewczak - główny ekonomista SKOK

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ALEKSANDER KŁOS: - Donald Tusk jest przez większość mainstreamowych mediów wychwalany za podpisanie paktu fiskalnego. Trudno jednak dowiedzieć się, co na tym miałaby zyskać Polska. Podobnie jest z kwestią przyjęcia euro. Argumenty, dyskusja ponownie zostały zastąpione przez prosty podział na: pozytywnie nastawionych do Europy i jej przeciwników.

DR JANUSZ SZEWCZAK: - Polacy są wyjątkowo naiwnym narodem, kupującym każdą ciemnotę, która płynie do nich ze strony celebrytów czy z ekranów telewizyjnych, ale pomimo tego zdają sobie sprawę, że euro jest walutą drogą, dla bogatych, dobrze zorganizowanych krajów. A my takim państwem nie jesteśmy. Przypomnijmy - Polska ma bilion złotych długu publicznego, a długi prywatne to już prawie 800 mld zł. Po wprowadzeniu euro okazałoby się, że ci, którzy pożyczyli w złotówkach na mieszkania, będą spłacać kredyt w euro. Wprowadzenie euro byłoby bardzo niekorzystnym rozwiązaniem, gdyż oznaczałoby to wzrost kosztów utrzymania, niższą konkurencyjność dla przedsiębiorców, długi przeliczone na tę walutę. W Niemczech powstała partia, która chce odejścia od euro, i cieszy się ona coraz większą popularnością. We Włoszech ponad połowa społeczeństwa najchętniej wróciłaby do lira, w Szwecji, która nie ma euro, społeczeństwo opowiedziało się przeciwko tej walucie w 83 proc. Gdyby mogli, to do swojego szylinga wróciliby też Austriacy. To jest może dziwne, ale za euro są Grecy - pewnie niedługo zmienią zdanie.
Jeśli chodzi o pakt fiskalny, jest to kolejny dokument, który ogranicza suwerenność naszego kraju i bardzo negatywnie odbije się na naszej gospodarce. Może dojść do sytuacji, że decyzje o finansach Polski nie będą podejmowane w Warszawie, ale w Brukseli. Dyscyplinowanie nas w sprawie wydatków spowoduje zaś kolejne cięcia budżetowe i podwyższenie podatków. Niestety, przedstawiciele PO nie zastanawiają się nad konsekwencjami podpisywanych dokumentów, nie myślą o tym, czy Polsce się to opłaca, czy też nie.

- Skoro nasz kraj nic na tym nie zyska, a władza nie potrafi podać konkretnych argumentów „za”, to dlaczego temat euro wciąż jest podejmowany?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- To jest metoda publicystycznej wrzutki propagandowej, żeby odwrócić uwagę od absolutnej katastrofy finansów publicznych. Tym bardziej że nie spełniamy żadnych wymagań, które umożliwiałyby nam przyjęcie tej waluty, i nie ma na to szans w najbliższej przyszłości. Rząd zamiast mówić o euro, powinien się zająć coraz trudniejszą sytuacją średniego biznesu, który w dużej mierze nie korzystał z kredytów - ponad 80 proc. jego przedstawicieli opiera się jedynie na własnych środkach. Te firmy żyły głównie z eksportu do UE albo z konsumpcji wewnętrznej. Oba motory uległy osłabieniu, spada spożycie indywidualne, sprzedaż detaliczna. W eksporcie też zaczynają być widoczne negatywne tendencje, choćby z tego powodu, że Włosi kupują z Polski mniej samochodów produkowanych przez Fiata, że Niemcy kupują mniej samochodów Opla. W naszym kraju w zeszłym roku wyprodukował on aż o 28 proc. mniej pojazdów niż w roku 2011. Spada sprzedaż polskich mebli, które znajdowały nabywców w Unii. Produkcja cementu zmniejszyła się o połowę, stają inwestycje i wyhamowuje eksport. Mniej się zamawia, mniej się kupuje, mniej potrzeba podzespołów do produkcji samochodów czy autobusów - sprzedaż w Europie siada.

- Czy kumulacja tych negatywnych tendecji spowoduje, że niedługo czeka nas powtórka z Aten, ludzie wyjdą na ulicę?

- Bułgarzy też się ostatnio zbuntowali, doszło do protestów, dymisji rządu. Kroplą, która przelała czarę goryczy, było to, że rachunki elektryczne zdrożały do kwoty średnio 400 zł na osobę. A przecież my płacimy o wiele więcej! Taka sytuacja umożliwia zyskanie poparcia przez siły, które będą stawiać twarde warunki, mówić ostrym językiem. We Włoszech komik Beppe Grillo dostał 25 proc. głosów. A mówi on: „Na złom ci wszyscy politycy - rozkradli kraj, oszukali obywateli, rządzą wyłącznie dla własnego dobra, pod dyktando Merkel i banków”. W Polsce jest szczególny problem, gdyż normalnie PO chętnie by tę władzę oddała, widząc, co ją czeka.

Reklama

- Aby uniknąć wzięcia odpowiedzialności za pogłębiający się kryzys, co gwałtownie odbiłoby się na notowaniach tej partii?

- Dokładnie. Tyle tylko, że oni wiedzą, iż mają za koszulą sprawę smoleńską, którą niewątpliwie wcześniej czy później ktoś będzie musiał rozliczyć. Wydaje się, że z tego powodu wybiorą wariant: po nas choćby potop. „Niech się wali, niech się pali, będziemy dalej rządzili, aż to się skończy jakimś wybuchem społecznym, totalnym załamaniem gospodarczym”. Nie za bardzo wiem, jak zamierzają przetrwać najbliższe dwa lata, gdyż pieniądze unijne, o ile będą w obiecanej wysokości, pojawią się najwcześniej na wiosnę 2015 r. To pokazuje, że ten rok będzie zły, ale przyszły będzie jeszcze gorszy. Rezerwy funkcjonowania gospodarki wyczerpały się, społeczeństwo przejada oszczędności, a firmy - dochody. Wielu nie jest w stanie obsłużyć swojego zadłużenia - mamy 2,2 mln obywateli, którzy nie spłacają już zobowiązań. Do tego dochodzą olbrzymie zaległości w płatnościach wynagrodzeń, przedsiębiorcy zalegają pracownikom z kwotą 250 mln zł. Mamy też gigantyczne zatory płatnicze, zaległości podatkowe, które wraz z odsetkami sięgają kwoty 50 mld zł.

- W największych mediach nie słychać aż tak pesymistycznych głosów. Dominuje przekonanie, że chociaż nie jest dobrze, to i tak jest o wiele lepiej niż w wielu państwach UE i że sytuacja niedługo się poprawi.

- Mamy do czynienia z totalną blokadą, cenzurą - czyni się wszystko, żeby do społeczeństwa nie docierała prawda o faktycznym stanie gospodarki i finansów publicznych. Przecież to, co wyczyniają TVN, „Gazeta Wyborcza”, a obecnie nawet „Rzeczpospolita”, to jest po prostu zaklinanie rzeczywistości. To nie ma nic wspólnego z realiami gospodarczymi i otaczającymi nas faktami.

- Przedstawiciele PO uważają, że „uelastycznienie umów” to dobra recepta na walkę z bezrobociem i umożliwi pracodawcom zmniejszenie ryzyka zatrudnienia nowej osoby...

- To oczywiście kłamstwo, chodzi o obniżenie wynagrodzeń i niepłacenie za nadgodziny. Ten elastyczny czas pracy oznacza, że Polak będzie tyrać 12 godzin - cofamy się więc do czasów, gdy nie było żadnych praw pracowniczych. W Polsce, żeby przełamać kryzys, nie należy obniżać wynagrodzeń, a je podwyższyć - po to, żeby uruchomić konsumpcję. Nie da się dziś namówić Polaków, żeby brali kredyty i za to konsumowali, gdyż jesteśmy gigantycznie zadłużeni. Tylko „złe kredyty” gospodarstw domowych, te, które są zagrożone niespłaceniem, wynoszą prawie 40 mld zł, a do tego dochodzi 30 mld kredytów zagrożonych przedsiębiorstw. W sytuacji, kiedy co szósty kredyt konsumpcyjny jest w Polsce zagrożony, mówienie, że teraz możemy sobie wziąć kredyt na dowód osobisty, jest kompletnym brakiem poczucia odpowiedzialności za państwo i prywatne finanse. Mamy już prawie bilion złotych długu publicznego, czyli 300 mld dolarów. Gierek pożyczył 30 mld, a my je spłacaliśmy 30 lat. To ile lat będziemy spłacać te długi?

- Może to jest tak duża suma, że wszyscy liczą, iż nie będą musieli jej spłacać, że jakoś to będzie. Tym bardziej że wszyscy się zadłużają.

- Tak dobrze to nie ma. Nawet przy darowaniu części długów resztę trzeba będzie spłacić. Grekom, jak nie mieli na spłatę długów, zaproponowano, żeby sprzedali wyspy. Co nam zaproponują, żebyśmy sprzedali? Ślask? Warmię i Mazury? Pomorze? A może wystarczy Gdańsk? Nie tędy droga, kredyty na dowód niczego nie rozwiążą. Obecna kryzysowa sytuacja wymaga działań niekonwencjonalnych, podejmowania decyzji przez ludzi odpowiedzialnych, profesjonalnych. Takich z pewnością nie ma obecnie u sterów władzy. Niestety, problem bezrobocia będzie narastał, dlatego że nie ma na razie szansy na nowe miejsca pracy, póki nie zostanie uruchomiony wielki program związany z gazem łupkowym.

- Rządzącym jednak zbytnio nie spieszy się z jego realizacją. Można by powiedzieć: z dużej chmury mały deszcz...

- Na pewno drogą do zatrudnienia w Polsce jest cofnięcie ustawy o wydłużeniu wieku emerytalnego do 67 lat. Ona blokuje młodym dostęp do miejsc pracy. Ci, którzy powinni przejść na emeryturę, będą musieli trzymać się swojego stołka, chociaż woleliby zająć się wnukami. Jest wiele ważnych rozwiązań dotyczących wielkich wyzwań, takich jak przełamanie katastrofy demograficznej, prowadzenie polityki prorodzinnej zamiast dotychczasowej antyrodzinnej, tworzenie nowych miejsc pracy. Ale trzeba to robić w oparciu o jakiś pomysł rozwojowy. My, jako naród, nie mamy żadnego znaczącego majątku produkcyjnego. Wszystko jest sprywatyzowane albo sprzedane - wszystko to poszło na pniu, za psie pieniądze. Mali i średni przedsiębiorcy, przez swoją zaradność, będący silną stroną polskiej gospodarki, w pewnym okresie potroili zyski. Ale to się kończy, gdyż konsument mówi, że ma coraz mniej w portfelu i dlatego zmniejsza wydatki.

- Zagraniczni kontrahenci składają zaś coraz mniejsze zamówienia, zamykają firmy, nie myślą nawet o rozwoju i zatrudnianiu nowych osób.

- Eksport też nie pomoże przedsiębiorcom, na sukces można liczyć wtedy, kiedy polski złoty jest słaby i kiedy są zamówienia eksportowe. Obecnie nie mamy takiej sytuacji. My pełnimy w Europie rolę zaplecza dla poddostawców części zamiennych, gdyż finałowym produktem jest towar niemiecki czy francuski. Bezrobocie pod koniec roku jeszcze wzrośnie, część młodych Polaków wyjedzie na lato za granicę do pracy sezonowej, ale po tym okresie ponownie wróci do kraju. Jesienią możemy się spodziewać, że bezrobocie osiągnie poziom 17-18 proc. Będzie też rosło zjawisko tzw. umów śmieciowych - praktycznie wszycy młodzi będą na takich umowach - co oznacza, że dziś pracujesz, a jutro już nie.

- Jak w kontekście ekonomicznym oceniać polski, niezwykle niski przyrost naturalny? Można mieć obawy, że demografia bardzo negatywnie odbije się w następnych dziesięcioleciach.

- Wszystko wskazuje na to, że rządzący założyli, iż Polski za jakiś czas już nie będzie, że idziemy w kierunku likwidacji tego państwa, jego wyludnienia, całkowitego skolonizowania i marginalizacji. Mamy być kolejnym - dużym, wschodnim landem niemieckim. PO brakuje woli, by wybić się na niezależność, suwerenność, również gospodarczą. Przykładów tego jest bez liku, spójrzmy choćby na topienie miliardów złotych w autostradach, które nie istnieją jako całość. Nie ma żadnej autostrady od granicy do granicy, są odcinki, fragmenty wyrobów autostradopodobnych, a większość z nich nie spełnia norm europejskich. Mamy odcinki autostrady wokół obwodnicy Warszawy, których kilometr kosztuje 200 mln zł. Proszę Pana, przy tych pieniądzach tam powinny być pozłacane ekrany dźwiękoszczelne!

- NIK przedstawia co jakiś czas bardzo krytyczne raporty, które jednak nie procentują żadnymi zmianami czy konsekwencjami dla łamiących prawo.

- CBA ma tony materiałów, ABW ma tony podsłuchów, jak się „kręciło lody” na autostradach. Mamy jednak do czynienia z towarzystwem wzajemnej adoracji, przecież te „lody” nie mogłyby być kręcone bez przyzwolenia władzy...
Niedługo ukaże się książka dr. Janusza Szewczaka „Zielona wyspa czy ruchome piaski. Prawda o polskiej gospodarce”.

2013-05-13 13:45

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ruch w stronę umiarkowanych

Wysunięcie przez Prawo i Sprawiedliwość prof. Piotra Glińskiego na premiera rządu eksperckiego - technicznego, pozaparlamentarnego czy jak go jeszcze nazwać - to ruch, moim zdaniem, bardzo dobry dla Polski. Po pierwsze - sam kandydat na premiera to człowiek o głębokiej wiedzy społecznej, mający praktyczne przygotowanie do działania obywatelskiego (socjolog, ekolog, działacz ruchów obywatelskich i organizacji pozarządowych). Po drugie - jego misja to kolejna szansa na debatę obywatelską o przyszłości naszego kraju. Przecież to o tym będą rozmowy z posłami partii, którzy mogliby wesprzeć konstruktywne wotum nieufności wobec rządu Donalda Tuska. Prof. Gliński to zdecydowany ruch w stronę wyborców centrowych, umiarkowanych, może nawet lemingów i tych, którzy wahają się, jak głosować. Ale bez podlizywania się im, to tylko zachęta do porozumienia na gruncie kilku spraw najważniejszych dla polskiej racji stanu.
Oczywiście, czyniony dziś rachunek parlamentarny wskazuje, że większość rządowa się obroni. Ale co będzie za kilka tygodni? Arogancja premiera Tuska i jego rządu, wyrażająca się przede wszystkim w odrzucaniu jakiegokolwiek dialogu ze znaczną częścią społeczeństwa, zaczyna wielu wyborców zniechęcać do PO i staje się szkodliwa nawet dla sympatyków tej partii. Jeśli obecne tendencje w sondażach preferencji wyborczych utrzymają się, to za kilka tygodni na czoło notowań wyjdzie PiS. Czy to wpłynie na decyzje posłów? W każdym razie rząd ekspercki w sytuacji widocznego już w Polsce kryzysu finansowego, gospodarczego i socjalnego, przy jednoczesnym braku sensownych działań obecnej władzy, może wydać się wielu środowiskom politycznym i partiom całkiem niezłym rozwiązaniem. Oczywiście, premier Tusk zawsze może uciec w przedterminowe wybory, dopóki jeszcze ma szanse je wygrać.
Czy kandydatura prof. Glińskiego będzie efemerydą? W sensie faktycznego przejęcia władzy - być może tak. Więcej dziś wskazuje, że ten rząd nie powstanie. Ale w sensie pokazania, że możliwa jest racjonalna, programowa alternatywa dla Polski Tuska, to pan profesor i PiS już odnieśli sukces.
Popularny komentator polityczny Łukasz Warzecha ocenił, że wysunięcie na premiera osoby nieznanej 99,9 proc. wyborców „to Mrożek”. Dla mnie „Mrożkiem” jest oczekiwanie, że szef rządu ekspertów będzie osobą szeroko znaną. To ma być przecież rząd techniczny, a nie polityczny. Do rozwiązania najważniejszych problemów, a nie do robienia karier publicznych. Celebrytów szemranej konduity i tak mamy za dużo.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Życzenia przewodniczącego KEP dla biskupa sosnowieckiego nominata

2024-04-23 15:38

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

bp Artur Ważny

Karol Porwich/Niedziela

Abp Tadeusz Wojda SAC

Abp Tadeusz Wojda SAC

„W imieniu Konferencji Episkopatu Polski pragnę przekazać serdeczne gratulacje oraz zapewnienia o modlitwie w intencji Księdza Biskupa, kapłanów, osób życia konsekrowanego oraz wszystkich wiernych świeckich Diecezji Sosnowieckiej” - napisał abp Tadeusz Wojda SAC, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski w liście przesłanym na ręce biskupa sosnowieckiego nominata Artura Ważnego. Nominację ogłosiła dziś w południe Nuncjatura Apostolska w Polsce.

„Życzę Księdzu Biskupowi coraz głębszego doświadczania „bycia posłanym” czyli podjęcia misji samego Jezusa Chrystusa, który w pasterskim posługiwaniu objawia miłość Boga do człowieka” - napisał przewodniczący Episkopatu do bp. Artura Ważnego mianowanego biskupem sosnowieckim. „Życzę, aby codzienna bliskość Ewangelii i Eucharystii prowadziły do uświęcenia Księdza Biskupa oraz powierzonego jego pasterskiej pieczy Ludu Bożego Diecezji Sosnowieckiej” - dodał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję