Reklama

Aspekty

„Ta kapliczka będzie nasza”

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 9/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum rodzinne

Maria Sz ymkowiak, od 1933-34 związana z harcerstwem w Krakowie, w latach 50. prowadziła w Zielonej Górze drużynę przy SP nr 6, później ze względu na obowiązki rodzinne wycofała się z regularnej działalności, ale cały czas była do dyspozycji

Maria Sz ymkowiak, od 1933-34 związana z harcerstwem w Krakowie, w latach 50. prowadziła w Zielonej Górze drużynę przy SP nr 6, później ze względu na obowiązki rodzinne wycofała się z regularnej działalności, ale cały czas była do dyspozycji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KATARZYNA JASKÓLSKA: - Pani przygoda z harcerstwem sięga jeszcze czasów przedwojennych.

MARIA SZYMKOWIAK: - Harcerstwo zaczyna się zwykle okresem zuchowym i tak też było ze mną. Pamiętam, że miałyśmy cudowną drużynową, która w czasie wojny zmarła. Z nią ostatnie obozy to były lata 1938-39.
Co tydzień była zbiórka. Za każdym razem podejmowało się postanowienia i na takiej zbiórce trzeba było zdać relację - czy się wypełniło te postanowienia, a jeśli nie, to dlaczego. Miałam pecha, że zastępową była moja kuzynka i musiałam się przed nią „spowiadać”. Wstyd mi było czasem, ale trudno.
Przed wojną harcerstwo było bardzo szanowane i poważane. Wszystko się odbywało zgodnie z prawem i przyrzeczeniem. Przyrzeczenie coś znaczyło! Kiedy ktoś je składał, to było święto całej drużyny. Do dziś pamiętam, że przyjaciele naszej drużynowej użyczyli nam miejsc na nocleg. Te dziewczyny, które miały składać przyrzeczenie, do północy pełniły wartę przy ognisku. Drużynowa siedziała tam z nami i odbywał się przegląd prawa harcerskiego, jak odnosi się ono do codziennego życia. A potem każda już sama rozmyślała o swoim przyrzeczeniu.
O północy miałyśmy porządnie zagasić ognisko i iść spać, bo pobudka była przed szóstą rano. O siódmej stawiłyśmy się na Wawelu na Mszy św. w kaplicy adoracyjnej. I stamtąd przeszłyśmy przed pomnik Kościuszki. Wyczytano nasze nazwiska. Każda indywidualnie składała przyrzeczenie, na krzyż harcerski drużynowej, odpięty i przypięty do flagi. Później ja również praktykowałam ten zwyczaj.

- Wojna wszystko przerwała.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W 1939 r. latem nie można już było organizować normalnych obozów, czyli takich zbyt oddalonych od miejsca zamieszkania. Musiało być dobre połączenie, najlepiej kolejowe. Ale przecież już ‘38 rok był czasem przygotowań. Nie mówiło się o tym, ale to się wyczuwało. Nasze wszystkie ćwiczenia, przygotowania, najróżniejsze współdziałania obrazowały naloty, skutki nalotów, zatrucia gazami bojowymi. Nie wszystkie dziewczyny się tym zajmowały, ale mnie zawsze pociągała medycyna, więc chodziłam na takie kursy.
Wojna w Krakowie wyglądała całkiem inaczej niż w Warszawie. Tu wszystko odbywało się raczej cicho i spokojnie. Przez pierwsze dni wojny w Krakowie jeszcze nie było widać Niemców, ale my już miałyśmy urwanie głowy, bo trzeba było pakować rzeczy powołanych do wojska, a tego były całe stosy!
Podczas wojny chodziłyśmy po ludziach i prosiłyśmy o stare prześcieradła. Mocniejsze części były prane, gotowane, cięte na pasy i zwijane w rolki jako bandaże. A słabsze cięłyśmy na paseczki, wyciągałyśmy nitki i to było stosowane jako szarpie, jako wata. Bandażownictwo u nas było na wysokim poziomie. Do dzisiaj po ciemku potrafiłabym zabandażować głowę na tzw. czapkę Hipokratesa.

- Po wojnie przeniosła się Pani na nasze tereny, ale o harcerstwie Pani nie zapomniała.

- Przyjechałam do Zielonej Góry w grudniu 1950 r. W pierwsze wiosenne dni poszłam razem z mężem zwiedzać okolicę. I zaszliśmy na Winnicę. Stoi kapliczka. Mówię mężowi, że na pewno jakaś wotywna. Drzwi były wykoślawione, uchylone, więc zajrzałam do środka. Było trochę różnego bałaganu, ale wisiał obraz Matki Bożej, było widać, że ktoś tam zachodzi, bo stały kwiaty. Teren piękny. Kiedy wyszłam, powiedziałam do męża: „Wiesz co? Ta kapliczka będzie nasza”. „Jak to nasza?” - spytał. „No, nasza, harcerska. Patrz, jakie cudowne otoczenie, tak całkiem na boku. Nie będziemy się nikomu w oczy rzucać”.
Najpierw przy kapliczce utworzono filię parafii pw. św. Jadwigi. Różne były losy tej kapliczki, różnych miała opiekunów po drodze. Przestała być filią parafii pw. św. Jadwigi i utworzono w tym miejscu parafię pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Proboszczem został ks. Jerzy Nowaczyk. Przeszłam się do niego i zapytałam, czy byłaby możliwość odprawiania tu Mszy św. dla harcerzy. Ucieszył się bardzo. Zresztą już po tej pierwszej rozmowie wiedziałam, że to też jest stary harcerz. I rzeczywiście mogliśmy tam przychodzić na Msze św.
W 2008 r. do kręgu Czerwonej Szpilki włączony został harcmistrz druh Adam Dyczkowski, nasz biskup, i wtedy też powiedziano, że kapliczka należy do harcerstwa. I formalnie tak rzeczywiście było. Ale poza tym nic się tam właściwie nie działo. Porozmawiałam więc z biskupem i z proboszczem ks. Janem Pawlakiem o tym, że trzeba dać tej kapliczce drugie wezwanie, żeby podkreślić związek z harcerzami. Na patrona wybrany został bł. Stefan Frelichowski. W związku z tym pojawiła się konieczność namalowania obrazu, a musiał to być obraz olejny, jego ramy musiały być dostosowane do innych obrazów wiszących już w kapliczce. I ruszyły przygotowania. A teraz mamy finisz.

Reklama

- Przez te wszystkie lata zgromadziło się na pewno wiele pamiątek.

- Część z nich przekazałam do komendy hufca. Część harcerskiego księgozbioru trafiła do biblioteki seminarium w Paradyżu - postarał się o to bp Adam Dyczkowski. Mój krzyż harcerski, wyjątkowy, bo częściowo nabijany złotymi elementami (tak oznacza się kolejne stopnie) i do tego poświęcony na Monte Cassino, oddałam do kapliczki jako wotum. Niestety zaginął w czasie remontu.

- Pani działania nie skupiały się wyłącznie na kapliczce.

- Harcerstwo jest na całe życie. Po wojnie tworzyliśmy tu wszystko od nowa. Przy szkołach powstawały drużyny. Dzieci i młodzież miały spotkania, chodziły na wycieczki, jeździły na obozy. Mniej więcej od 1956 do lutego 1959 r. prowadziłam drużynę zuchową w SP nr 6. Ale już w 1958 r. chcieli utworzyć czerwone harcerstwo z nowym przyrzeczeniem, więc jeszcze w grudniu tego samego roku zrobiłam w lesie na śniegu składanie przyrzeczeń - jeszcze tych starych.
Wszystkie moje dzieci poza najmłodszym synem należały do harcerstwa, a nawet ten najmłodszy był w takiej klasodrużynie. Zabierałam je ze sobą na zbiórki, od 1964 do 1972 r. co roku jeździły na obozy. A kiedyś to były obozy! Trwały 4 tygodnie. Samemu trzeba było sobie wypchać siennik do spania, myliśmy się w potoku, nie było śpiworów, wszystko musieliśmy sobie sami organizować. Taka szkoła życia. Od razu też było widać, u kogo w domu jest więcej dzieci, bo one sobie całkiem nieźle radziły, jedynacy zwykle mieli trudniej. Ale każdy jakoś to przeżył, nikomu się wielka krzywda nie stała i żadna epidemia też nie wybuchła.
To taka piękna idea! Nie wiecie, co zrobić z dziećmi, jak im zająć czas? Dajcie im oryginalne harcerstwo. Jestem przekonana, że współczesność, osiągnięcia techniczne dadzą się z tym pogodzić. Daj Boże więcej takich starych wariatów jak my!

* * *

MARIA SZYMKOWIAK,
od 1933-34 związana z harcerstwem w Krakowie, w latach 50. prowadziła w Zielonej Górze drużynę przy SP nr 6, później ze względu na obowiązki rodzinne wycofała się z regularnej działalności, ale cały czas była do dyspozycji

2013-02-27 14:23

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Cud za przyczyną Papieża „Humanae vitae”

Niedziela Ogólnopolska 41/2018, str. 28-29

[ TEMATY ]

rozmowa

Archiwum rodziny Tagliaferro

Rodzina Tagliaferro

Rodzina Tagliaferro

Rzadko papieska encyklika była tak kwestionowana, nigdy papieski dokument nie był tak manipulowany i poddawany próbom interpretacji według „potrzeb świata”, jak to miało miejsce w przypadku encykliki „Humanae vitae”. Ale Opatrzność chciała, by właśnie Paweł VI – papież „Humanae vitae”, papież, który bronił życia, został ogłoszony błogosławionym dzięki cudowi uzdrowienia za jego wstawiennictwem nienarodzonego dziecka, a 14 października 2018 r. będzie ogłoszony świętym także dzięki kolejnemu cudowi uzdrowienia za jego przyczyną dziecka, które miało się nie narodzić. To są znaki nieba, których nie można lekceważyć.
Amanda, dziewczynka, która ma dzisiaj trzy lata, nie powinna się urodzić. Jej matka, Vanna, podczas ciąży postanowiła przeprowadzić inwazyjne badanie prenatalne (biopsję kosmówki). Nie wszystko poszło tak, jak powinno – błony zostały uszkodzone, co spowodowało całkowitą utratę płynu owodniowego; stało się to w trzynastym tygodniu ciąży. Lekarze powiedzieli rodzicom Amandy, że może dojść do poronienia, a gdyby jednak dziecko w łonie matki, wbrew wszelkim statystykom, przeżyło, to jedynym wyjściem jest aborcja terapeutyczna. W takich przypadkach bowiem – zgodnie z nowoczesną nauką medyczną – dziecko rodzi się niepełnosprawne z powodu braku odpowiednio rozwiniętych płuc i innych narządów. Ale w tej dramatycznej sytuacji jeden z lekarzy poradził rodzicom, którzy nie byli bardzo wierzący, by udali się na pielgrzymkę do sanktuarium Matki Bożej Łaskawej w Brescii. Powiedział: „Życie to nie tylko statystyki – kto inny jest Autorem życia.” W ten sposób Vanna i Alberto Tagliaferro z Villa Bartolomea w prowincji Werona znaleźli się przed figurą Pawła VI, która stoi w sanktuarium. Dziecku, które było w łonie matki, nie dawano już żadnej nadziei na przeżycie, ale pomimo tego rodzice prosili błogosławionego Papieża o łaskę zdrowia dla Amandy. Wrócili do domu i postanowili utrzymać ciążę. I tak dochodzimy do 23. tygodnia (we Włoszech prawo zezwala na aborcję tylko do tego momentu). Vanna nagle poczuła ulgę i wewnętrzny spokój – życie jej dziecka nie zależało już od jej wyboru. Mogła teraz oddać życie Amandy w ręce Boga za wstawiennictwem bł. Pawła VI. W noc Wigilii Bożego Narodzenia 2014 r., trzy miesiące przed naturalnym końcem ciąży, młoda matka musiała jechać do szpitala z powodu silnych bóli porodowych. W szpitalu lekarze byli pewni, że dziecko urodzi się martwe. Tymczasem Amanda przyszła na świat całkowicie zdrowa, bez żadnego poważnego problemu – dla nauk medycznych wszystko to było niewytłumaczalne.
Trzy lata później, 6 lutego 2018 r., Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wydała jednogłośnie pozytywną opinię na temat cudownego uzdrowienia przypisywanego wstawiennictwu błogosławionego papieża Pawła VI, a 19 maja, podczas konsystorza, Franciszek ogłosił, że 14 października 2018 r. w czasie ceremonii w Bazylice św. Piotra dokona kanonizacji papieża Montiniego.

Włodzimierz Rędzioch: – W 2014 r. zaszła Pani w ciążę z drugim dzieckiem. Dlaczego zdecydowała się Pani przeprowadzić badania prenatalne?

CZYTAJ DALEJ

Całun Turyński – badania naukowe potwierdzają, że nie został wyprodukowany

2024-03-28 22:00

[ TEMATY ]

całun turyński

Adobe.Stock

Całun Turyński

Całun Turyński

W Turynie we Włoszech zachowało się prześcieradło, w które według tradycji owinięto ciało zmarłego Jezusa - Święty Całun. W ostatnich latach tkanina ta została poddana licznym, nowym badaniom naukowym. Rozmawialiśmy o tym z prof. Emanuelą Marinelli, autorką wielu książek na temat Całunu - niedawno we Włoszech ukazała się publikacja „Via Sindonis” (Wydawnictwo Ares), napisana wspólnie z teologiem ks. Domenico Repice.

- Czy może pani profesor wyjaśnić tytuł swojej nowej książki „Via Sindonis”?

CZYTAJ DALEJ

Zatęsknij za Eucharystią

2024-03-28 23:37

Marzena Cyfert

Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Mszy Wieczerzy Pańskiej przewodniczył bp Maciej Małyga

Tęsknimy za różnymi rzeczami (…) Czy kiedyś jednak tęskniłem za przyjęciem Komunii świętej? To jest chleb pielgrzymów przez świat do królestwa nie z tego świata – mówił bp Maciej Małyga w katedrze wrocławskiej.

Ksiądz biskup przewodniczył Mszy Wieczerzy Pańskiej. Eucharystię koncelebrowali abp Józef Kupny, bp Jacek Kiciński oraz kapłani z diecezji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję