Reklama

Niedziela Kielecka

„Pomagamy, by inni mogli wzrastać”

Niedziela kielecka 49/2012, str. 6-7

[ TEMATY ]

pomoc

szlachetna paczka

Karol Leon Pantelewicz

Wolontariusze Szlachetnej Paczki

Wolontariusze Szlachetnej Paczki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Jacek Stryczek, kierujący Stowarzyszeniem Wiosna nigdy nie lubił zakupów w Adwencie, przedświątecznego szału w galeriach i centrach handlowych, któremu poddają się bezwiednie ludzie. Jako swój protest wobec komercjalizacji świąt dwanaście lat temu wymyślił projekt „Szlachetna Paczka” i zaraził nim już 150 tys. osób w Polsce. Ta liczba wciąż rośnie. - W regionie świętokrzyskim w tym roku mądra pomoc Szlachetnej Paczki dotrze do blisko 1000 rodzin, to o 200 więcej niż w zeszłym roku. Szlachetna Paczka angażuje 482 przygotowanych i przeszkolonych wolontariuszy, którzy pracują w blisko w 30 rejonach. Finał już za tydzień - przypomina Mateusz Dziadowicz specjalista PR Szlachetnej Paczki w regionie świętokrzyskim.

Jak coś robić, to całym sercem

Wśród nich jest Jakub - student historii związany z parafią Ojców Franciszkanów w Chęcinach. W Paczkę wciągnął się przed czterema laty w parafii Nowiny dzięki ks. Włosowiczowi. W tym roku jest liderem rejonu, stworzył osobny rejon w Chęcinach. - Jak coś robić, to całym sercem - mówi. I od dwóch miesięcy dzieli czas między Paczkę, studia, a dorywczą pracę. Franciszkanie w Chęcinach na czele z o. Pawłem Chmurą - gwardianem przyjęli wolontariuszy z otwartymi ramionami, przeznaczając na magazyn i miejsce spotkań swoją klasztorną kawiarenkę. O projekcie szybko dowiedzieli się przebywający w Hostelu u franciszkanów młodzi po terapii uzależnień. Kilka osób przystąpiło do Paczki, przecież wiedzą, co to znaczy znaleźć się w trudnej sytuacji. Ktoś kiedyś wyciągnął do nich rękę, teraz oni chcą pomagać. Rejon Jakuba ma 21 wolontariuszy, głównie studentów i uczniów, ale nie tylko. Bardzo ich chwali. - Jesteśmy dobrze zintegrowaną drużyną, która daje mi wielką energię do działania - mówi. Wolontariusze wyznaczyli sobie ambitny cel. Odwiedzili ok. 70 rodzin potrzebujących. Teraz ich dane znajdują się w internetowej bazie, rodziny powoli znajdują swoich darczyńców.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Najpierw jednak trzeba było odwiedzić rodziny w potrzebie w najbliższej okolicy. - Spotkania są niesamowite. Z jednej strony widzisz biedę i problemy, ale po rozmowie wychodzisz wzmocniony, zmotywowany do działania. Każde spotkanie z rodziną ukazuje mi coś innego. Jedni jeszcze w XXI wieku nie mają łazienki i muszą wychodzić nawet zimą na zewnątrz, by załatwić fizjologiczne potrzeby, inni mają okna, przez które hula wiatr, jeszcze inni marzą, by wymienić zbutwiałe drzwi czy podłogę na cieplejsze i schludniejsze panele, bo dzieci rosną, chcą się uczyć w normalnych warunkach… Nie ma takiej samej rodziny i dlatego każda Szlachetna Paczka musi być wyjątkowa, dostosowana do potrzeb - tłumaczy.

- Podczas odwiedzin widać, jak młode pokolenie chce wygrać z ubóstwem, wyrwać się z tego kręgu biedy. Dzieci chcą studiować, są ambitne, walczą dla siebie o lepszą przyszłość. Warto zainwestować w rodzinę, to ona jest najważniejsza. W projekcie Szlachetna Paczka mamy świadomość, że my pomagamy, by inni mogli się rozwijać - mówi. Wolontariusze, by promować Szlachetną Paczkę nakręcili nawet własny film i pokazali go u franciszkanów. Chcą zarazić swoim entuzjazmem i dobrą energią innych, znaleźć dla rodzin darczyńców.

Ubóstwo niejedno ma imię

W LO Śniadeckich w Kielcach Szlachetna Paczka zadomowiła się na dobre od kilku lat. Jest tutaj osobny magazyn i rejon, który ma pod swoją pieczą rodziny w centrum. Ubóstwo w centrum miasta? O tak, mieszka ono w starych zaniedbanych kamienicach z rodzinami wielodzietnymi, bezrobotnymi, wśród bezdomnych, chorych, opuszczonych, samotnych, bezradnych. Tutaj trafiają wolontariusze. Sztab tworzy blisko czterdziestu wolontariuszy, głównie licealiści także z LO Słowackiego, Sawickiej i „Elektryka”. - Zgłaszali się też młodsi, ale niestety muszą jeszcze poczekać. Rejonem kieruje Hubert Zapała - uczeń tego liceum. - To smutne, kiedy patrzysz na cierpienie, niezawinioną biedę, która pozbawia chęci do działania i życia wszystkich domowników, ale tym bardziej chcesz pomóc. Ja wychodzę po tych odwiedzinach radosny i wzmocniony, wiem, że przez Szlachetną Paczkę mogę dać rodzinie impuls do zmiany - mówi. W tym roku odwiedził trzy rodziny. Jedną z nic była samotna starsza pani, borykająca się z wieloma chorobami. Ma emeryturę, która nie wystarcza, by się utrzymać nie, mówiąc o lekach. - Kobieta była szczęśliwa, że przyszliśmy porozmawiać o jej kłopotach, że mogła o sobie komuś powiedzieć - opowiada. Kolejna rodzina - czwórka dzieci i zadłużenie, nie starcza na elementarne potrzeby i żywność. Sytuacja dłużnika jest społecznie nieakceptowana, trudno znaleźć mu wsparcie i zrozumienie u kogokolwiek. Najbardziej w całej sytuacji cierpią dzieci - przekonuje. - Podczas naszej wizyty dzieciaki biegały wkoło nas w radości jakby św. Mikołaj przyszedł do nich - relacjonuje z przejęciem.

Reklama

Brał udział w różnych akcjach charytatywnych i zbiórkach żywności, ale dopiero Szlachetna Paczka pokazała mu jak naprawdę pomagać. A darczyńcy? - pytam Huberta. - To wspaniali ludzie. Dzięki nim Paczka w tamtym roku w Polsce pomogła ponad 11 tys. potrzebujących rodzin. Szacuje się, że w ubiegłym roku w akcję było zaangażowanych ponad 100 tys. darczyńców. Uświadamiamy im, że zrobili coś niezwykłego, szlachetnego, wielkiego i wspaniałego. Są naszymi partnerami, bohaterami, którzy zmieniają tak naprawdę świat. Pokazują, że on nie jest taki zły, że są dobrzy ludzie - podkreśla Hubert. - Nie da się zapomnieć darczyńców, z którymi współpracowałem. Wkładali w przygotowanie Paczki tyle serca, dbali o najwyższą jakość, angażowali swoje rodziny, przyjaciół, współpracowników z firmy, aby spełnić wszystkie potrzeby rodziny i jej marzenia - dodaje.

- W ubiegłym roku zgłosił się do mnie darczyńca z Wrocławia. Nie mógł zrobić Paczki na święta, ale zapewniał, że przywiezie ją osobiście, jak tylko wróci z zagranicy. I tak było. O godz. 22 w mroźną noc przyjechał do Kielc swoim samochodem, wyładowanym po brzegi pudłami. Towarzyszyły mu dwie koleżanki z pracy. Paczkę przygotowała cała firma. Zaczęło się wypakowywanie prezentów, asystowały szczęśliwe bliźniaki pani Krystyny, ona ze łzami w oczach patrzyła jak goście wnoszą kolejne pudła. Dzieci rzucały się na szyję młodemu chłopakowi i całowały go, okazując wdzięczność. Ja stałam jak zaczarowana. To są właśnie paczkowe cuda. Wierzę, że ta pomoc, ten niezwykły gest zupełnie obcego człowieka z drugiego końca Polski odmienił życie tej rodziny - opowiada Katarzyna.

W tej edycji będzie podobnie. Setki tysięcy wolontariuszy i darczyńców rozpalą w domach ubogich, potrzebujących rodzin nadzieję, która pozwoli im wygrywać z biedą i wzrastać.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Czy po mnie przyjdziesz?” – usłysz wołanie rodzin ze Szlachetnej Paczki

[ TEMATY ]

Kraków

szlachetna paczka

Materiał prasowy

„Czy po mnie przyjdziesz?” – tysiące rodzin Szlachetnej Paczki, również w tym roku, zadaje sobie to pytanie czekając na swoich darczyńców. Czasem jest ono tak ciche, że potrzeba dużej wrażliwości, żeby je usłyszeć. Ratownicy z Grupy Podhalańskiej GOPR oraz himalaiści Kinga Baranowska, Andrzej Bargiel, Krzysztof Wielicki usłyszeli głos pani Anieli, która od lat samotnie wychowuje trójkę dzieci. Dla tej rodziny postanowili przygotować pomoc w ramach Szlachetnej Paczki. „Jest mnóstwo osób, które potrzebują pomocy i po prostu na nas liczą.” – mówi Kinga Baranowska.

W 2021 roku 1,6 mln osób żyło w Polsce poniżej minimum egzystencji, czyli w skrajnym ubóstwie. Ci ludzie w większości nie mieszkają w wysokich górach, przeszkodą w drodze do nich nie są zaspy ani oblodzenia – mieszkają na nizinach, gdzie łatwiej i bezpiecznie można do nich dotrzeć. Wystarczy kierować się odruchem serca.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję