Reklama

Między ziemią a niebem

Chyba była taka zawsze - zanurzona w poezji, zatopiona w modlitwie, autentycznie zakochana w Chrystusowym Kościele. Janina Wojciechowska z Kielc - filolog, dziennikarz katolicki, poetka, działaczka Niezależnego Zrzeszenia Studentów przy WSP, zaangażowana przez wiele lat w działalność duszpasterską na różnych płaszczyznach. - Teraz przyszedł czas innej służby Bogu - mówi

Niedziela kielecka 49/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nina (tak zdrobniale mówią do niej przyjaciele) od najmłodszych lat wykazywała zamiłowanie do literatury, zacięcie polonistyczne. Nic dziwnego, że po liceum wybrała filologię polską.

Walczyła słowem

Wcześniej, jako nastolatka trafiła pod opiekę artystyczną Teresy Marzec - aktorki Teatru Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach, która odkryła przed nią świat słowa, zaangażowała Ninę w teatr jednego aktora. Były to występy okolicznościowe dla ludzi chorych, ociemniałych, pracowników charytatywnych, którym duszpasterzował wtedy obecny sługa Boży ks. Wojciech Piwowarczyk. Popisowym numerem Niny była recytacja z pamięci fragmentów „Potopu” H. Sienkiewicza, raz nawet na Jasnej Górze. Recytację i poezję prezentowała wraz z młodzieżą w różnych kościołach. Jako licealistkę zaangażował ją ks. Edward Panek, ówczesny duszpasterz akademicki, do recytacji w zespole „Opta” przy Duszpasterstwie Akademickim. Uczniowie i studenci włączali się śpiewem i recytacją w oprawę liturgiczną akademickich Mszy świętych u św. Wojciecha. Próby bywały połączone z podwieczorkiem, dyskusją na tematy biblijne i społeczne, którymi żył Kościół. Były rajdy, wspólne imieniny, obozy wypoczynkowe w góry o charakterze rekolekcyjnym. Mniej zamożnej młodzieży duszpasterz udzielał dyskretnej pomocy.
Podobnej formacji poddany był parafialny zespół młodzieżowy „La Strada”, kierowany w parafii Niepokalanego Serca NMP przez ks. Andrzeja Żądło, później ks. Lucjana Skolika. Nina udzielała się jako recytatorka oraz autorka scenariuszy programów poetycko-muzycznych.
Po latach Nina przyznaje, że miała szczęście do wspaniałych księży. Nie sposób wymienić wszystkich, ale o każdym pamięta we wdzięcznej modlitwie: - Na duchowość Karmelu i jego świętych otworzył mnie śp. ks. W. Piwowarczyk. Chodziłam na Msze święte do prywatnej kaplicy w jego mieszkaniu. On zadbał nawet o stronę materialną mojej dosyć skromnej egzystencji, polecając ówczesnemu proboszczowi parafii katedralnej ks. Mieczysławowi Jaworskiemu jako osobę, która uporządkuje i skataloguje jego księgozbiór. Silną formację religijno-intelektualną zawdzięczam ks. E. Pankowi. Z kolei zamiłowanie do Biblii zawdzięczam ks. Witoldowi Świądrowi - opowiada.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Działaczka NZS

W październiku 1981 r. rozpoczęła studia polonistyczne na wydziale humanistycznym WSP w Kielcach. Wstąpiła do Niezależnego Zrzeszenia Studentów, którym kierował Janusz Kędracki. Wkrótce potem, 24 listopada, rozpoczął się strajk na kieleckich uczelniach związany z poparciem dla protestu studentów radomskiej WSI. Nina także tam była. Otuchy dodawała modlitwa i codzienna Msza św., sprawowana przez duszpasterzy akademickich: ks. E. Panka i ks. J. Łukomskiego. Pamięta też wesołe chwile. - Do jedzenia mieliśmy głównie najtańszy pasztet w konserwach z żółtą etykietą. Wybuchami śmiechu przyjęliśmy dzień św. Mikołaja, gdyż wśród upominków dominowały… żółte konserwy z pasztetem! - wspomina. Dnia 8 grudnia strajk został zawieszony. Wkrótce po zawieszeniu strajku na uczelni, świat studentów wywrócił do góry nogami gen. Wojciech Jaruzelski, wprowadzając 13 grudnia 1981 stan wojenny. - To był cios dla naszego pokolenia, ale przyjęliśmy go z młodzieńczą nadzieją na rychłą odmianę, zgodnie z hasłem: „Zima wasza, wiosna nasza” - wyznaje. Najtrudniejsze dla niej po wiośnie, która zmiany na lepsze nie przyniosła, było zdobyć się na wysiłek, aby nienawiści do reżimu nie przełożyć na nienawiść do ludzi. Jak mogła walczyć ze złem wokół niej? Tym, co umiała najlepiej - słowem, poezją, dobrym humorem, modlitwą. Kiedy miała okazję to czynić, włączała się w pomoc charytatywną rodzinom potrzebującym, była przy segregowaniu leków z darów, włączała się w kolportaż książek wydawnictw niezależnych, współpracowała z hospicjum domowym. Należała do grupy sceny robotniczej Duszpasterstwa Ludzi Pracy i Akcji Katolickiej. W 1993 r. otrzymała medal za zasługi dla Kościoła kieleckiego.

Reklama

Dziennikarka

Od 1992 r. pełniła funkcję redaktora kieleckiej mutacji diecezjalnej „Gościa Niedzielnego”, w fazie wstępnej pod opieką ks. Mariana Florczyka, ówczesnego duszpasterza robotników, a dziś biskupa pomocniczego diecezji kieleckiej. Po czterech latach utworzono oddział redakcyjny i pracę dodatkowo wzbogacili nowi redaktorzy. Nie bała się służby dziennikarskiej. Miała już spore doświadczenie w redagowaniu gazetek parafialnych i studenckich - strajkowego „Kabla” i pisma NZS „Reflektor”, była rzecznikiem prasowym NZS WSP w Kielcach, miała dobre przygotowanie merytoryczne. Zdarzały się błędy i wpadki, ale i tak każdy realizowany materiał wspomina jako świetną przygodę, związaną z poznawaniem diecezji i jej dziejów. Spotkania z ludźmi, bohaterami reportaży i wywiadów zawsze ją ubogacały. - Cieszyło także i to, że czasem udawało się nieść ludziom konkretną pomoc albo dać im odrobinę radości czy satysfakcji - mówi. Praca pochłaniała Ninę bez reszty. - Niewiele czasu miałam na sen i odpoczynek, co ujemnie odbijało się na zdrowiu - przyznaje. Jakby wszystkiego było mało, podjęła eksternistycznie studia na Wydziale Teologicznym KUL. Odkryła, że teologia o wiele bardziej ją interesuje niż ukochana niegdyś filologia polska. Marzyła nawet o doktoracie, przerwała je jednak choroba nowotworowa i konieczność przejścia na rentę.

Największy autorytet

- Nigdy nie było mnie łatwo zmusić do posłuszeństwa, bywałam uparta, robiłam wszystko po swojemu. Jednak pojawił się ktoś, kogo zechciałam słuchać całkiem pokornie: mój niekwestionowany autorytet, czyli Jan Paweł II. Całe moje dorosłe życie przypadało na jego pontyfikat - opowiada. - Wiedziałam, że to człowiek prawdy i wolności, pielgrzym pokoju, który nie tylko mówi o miłości do ludzi, ale prawdziwie kocha. Słuchałam go - wyznaje.
W zakamarkach pamięci Nina skrycie przechowuje wszystkie niezwykłe chwile spotkań z Ojcem Świętym.
W 1987 r. wybrała się razem z działaczami solidarnościowymi z Kielc do Gdańska na Zaspę. W połowie drogi zostali zatrzymani. Kiedy zaczęli ich rewidować mundurowi, pielgrzymi zaintonowali: „Z dawna Polski Tyś królowo, Maryjo”. Osłupienie i konsternacja… Milicjanci przerwali im przy wersie… Ociemniałym podaj rękę… Zgarnęli transparenty, aparaty, puścili grupę z niczym. W Gdańsku robotnicy zorganizowali kawałek sukna, szybko napisali: „Zabrali nam wszystko w drodze. Solidarność Kielce” - tak stanęli w morzu Polaków zgłodniałych prawdy. „Solidarność to brzemię niesione razem we wspólnocie..” - jak echo powracają do niej pełne mocy słowa Jana Pawła II.
Podczas jubileuszowej dla „Gościa Niedzielnego” pielgrzymki do Rzymu w 1998 r., na jedną może sekundę jej dłoń zetknęła się z dłonią Ojca Świętego. Utrwalająca to fotografia zdobi dziś ścianę jej pokoju niczym drogocenna relikwia.

Reklama

Nie bój się...

- Papież nauczył mnie jak zmagać się z bólem i jak go przyjmować. Czas jego choroby i umierania były dla mnie szkołą cierpienia - wyznaje Nina. Ani osłabienie spowodowane przebytą radioterapią i chemioterapią, ani trwająca choroba, ani nawet brak pieniędzy (te można pożyczyć) nie powstrzymały jej od wyjazdu do Rzymu na pogrzeb Jana Pawła II. - Musiałam tam być - mówi. Kiedy miała obawy, czy da radę, słyszała w sercu słowa z piosenki Mietka Szcześniaka: „Nie bój się chodzenia po morzu…”. Rozsądku starczyło jedynie na to, aby zabrać ze sobą siostrzeńca jako opiekuna.
- Uczestniczyłam w wydarzeniu mistycznym. Może odczuwałam coś podobnego do apostołów w Wieczerniku? Czuło się jednoczący Kościół powiew Ducha Świętego. Pomiędzy nieprzebrane tłumy kapłani dzielili Ciało Chrystusa na maleńkie cząsteczki, gdy zaczynało brakować komunikantów. Biało-czerwone flagi usłały cały Watykan. Wiatr czytał księgę Ewangeliarza, a łzy ciągle spływały po policzkach... I te wielkie brawa, od których mocno bolały dłonie…
Minęło nieco ponad dwa lata od tamtej chwili, kiedy wykryto u niej przerzuty raka i wkrótce poddano kolejnej chemioterapii. Nie wystraszyła się. - Znałam lekarzy i wiedziałam, że mogę i zaufać. Ale przede wszystkim byłam już bogatsza o doświadczenie umierania Jana Pawła II, o jego zaufanie w opiekę Matki Najświętszej, o wiarę w bogactwo Bożego miłosierdzia - przyznaje.

Czas zawierzenia

Kap, kap, kap… - powoli sączyła się kroplówka z kolejną dawką chemii. Czwarta czy piąta. Chemia czerwona, dodatki białe lub żółte - rozpoznawała kolory i różne reakcje organizmu: zasłabnięcia, wymioty, bóle. Na oddziale Świętokrzyskiego Centrum Onkologii, z modlitwą cierpliwie znosiła kolejne zabiegi.
- Przerzuty raka wykryto w organizmie w krótkim czasie po rozpoczęciu peregrynacji Kopii Jasnogórskiego Obrazu. Zawierzyłam Maryi siebie i inne osoby doświadczone chorobą nowotworową. Chyba to nie zbieg okoliczności, że każdy mój cykl chemii wypadał w święto maryjne lub w jego pobliżu? To budziło nadzieję i ufność w wymodloną opiekę - wyznaje z radością. Ma za sobą trudne operacje, kilka pobytów w szpitalu, kilka chorób na swoim koncie, ale emanuje z niej rozbrajający spokój. Za św. Teresą z Ávili powtarza: „Niczym się nie trap, niczego nie bój, Bogu zaufaj, nic ci nie grozi”. - Cierpienie otworzyło mnie na inny wymiar duchowości oraz na inny rodzaj służby w Kościele. Żyję teraz jakby w zawieszeniu między ziemią a niebem, na pewno nie znam dnia ani godziny. Radość budzi we mnie przekonanie, że Pan Bóg kocha mnie taką, jaka jestem i potrzebuje właśnie takiej, chorej - konkluduje. Często proszona o modlitwę, trudy swojego chorowania ofiarowuje w różnych intencjach. Siłę daje jej duchowość i pobożne praktyki Ruchu Rodzin Nazaretańskich, do którego należy od kilku lat. Tu zrozumiała to, czego nauczał Jan Paweł II: jak wiele mogą ofiarować Kościołowi ludzie chorzy.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: abp Antonio Guido Filipazzi przekazał krzyże misyjne misjonarzom

2024-04-28 13:19

[ TEMATY ]

misje

PAP/Paweł Jaskółka

Czternastu misjonarzy - 12 księży, siostra zakonna i osoba świecka - otrzymało dziś w Gnieźnie z rąk nuncjusza apostolskiego w Polsce abp. Antonio Guido Filipazzi krzyże misyjne. „Przyjmując krzyż pamiętajcie, że nie jesteście pracownikami organizacji pozarządowej, ale podobnie jak św. Wojciech, niesiecie Ewangelię Chrystusa, Kościół Chrystusa i samego Chrystusa” - mówił nuncjusz.

Życzeniami dla posłanych misjonarzy nuncjusz apostolski w Polsce uczynił słowa papieża Franciszka, którymi rozpoczął on swój pontyfikat: „Chciałbym, abyśmy wszyscy mieli odwagę wędrować w obecności Pana, z krzyżem Pana; budować Kościół na krwi Pana, która została przelana na krzyżu, i wyznawać jedną chwałę Chrystusa ukrzyżowanego, a tym samym Kościół będzie postępować naprzód”.

CZYTAJ DALEJ

O komiksach Juliusza Woźnego w szkole

2024-04-29 22:29

Marzena Cyfert

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Juliusz Woźny w SP nr 17 we Wrocławiu

Uczniowie starszych klas SP nr 17 we Wrocławiu gościli Juliusza Woźnego, wrocławskiego historyka i autora komiksów. Usłyszeli o Edycie Stein, wrocławskich miejscach z nią związanych, ale też o pracy nad komiksami.

To pierwsze z planowanych spotkań, które zorganizowały nauczycielki Barbara Glamowska i Marta Kondracka. – Dlaczego postanowiłem robić komiksy? Otóż z myślą o takich młodych ludziach, jak Wy – mówił Juliusz Woźny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję