Reklama

Masz pełnić służbę do końca

Niedziela łódzka 33/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: - Czy dzisiaj, z perspektywy czasu, wiedząc, że w powstaniu zginie Pański brat i wielu kolegów, poszedłby Pan znowu walczyć?

Wiktor Matulewicz: - Tak. Powstanie musiało być. Naród był zdeterminowany, miał już dosyć eksterminacji. Przecież stale były aresztowania, rozstrzeliwania na ulicach. Człowiek chodził niepewny - nie podoba się moja mina i już ręce w górę, pod ścianę i na Pawiak. Dlatego po wybuchu powstania mieszkańcy w euforii rzucali się nam na szyję, przynosili jedzenie, zapraszali na kwatery. Powstanie obliczone było na 3-5 dni. Przez 5 dni można było przejść mostem Poniatowskiego na Pragę. Wszystkie punkty niemieckie byłyby rozbite lub opanowane. Ale wszyscy nas zdradzili. Tak, jak napisał Norman Davies w swej książce - to była największa zdrada międzynarodowa w stosunku do Polski. Dlatego wcale nie żałuję. Powstanie odegrało wielką rolę - pokazało światu siłę naszej armii podziemnej, która była największa w Europie i liczyła ok. 390 tys. żołnierzy, i zadało kłam sowieckiej propagandzie na temat AK.

- Co łodzianin robił w Powstaniu Warszawskim? To był przypadek, że właśnie w tym czasie był Pan w Warszawie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Sporo było takich łodzian, którzy walczyli w powstaniu. Niektórzy jeszcze żyją. Najpierw wspólnie z bratem znaleźliśmy się w partyzantce w okolicach Tomaszowa Mazowieckiego w oddziale „Błyskawica”. Już na początku 1942 r. obaj byliśmy w Warszawie. Tam powstały Szare Szeregi; poprosiliśmy o przeniesienie z oddziału partyzanckiego - od początku przecież działaliśmy w harcerstwie. Najpierw znaleźliśmy się pod komendą Aleksandra Kamińskiego w Małym Sabotażu, potem przeniesiono nas do Szarych Szeregów i „Grup Szturmowych”. Nasz batalion po śmierci Aleksandra Zawadzkiego „Zośki” przyjął jego imię.

- Jaki epizod z powstania najbardziej zapadł Panu w pamięć?

- Taki bardzo osobisty moment. 22 sierpnia podczas ataku na Dworzec Gdański poległ mój brat Bolek ps. „Virtus”. Na akcję miał iść wtedy jeden z nas, dowódca kazał nam losować, wypadło na Bolka. Nigdy nie żegnałem się z bratem, zawsze było to tylko zdawkowe „cześć”. Jednak tego dnia on podbiegł do mnie, pożegnał się, odszedł... i po chwili wrócił. Uściskaliśmy się tak serdecznie, jak nigdy dotąd. Bolek stanął przede mną na baczność, podał rękę i powiedział: „Żegnaj, Wiktor, bo ja już nie wrócę”. Następnego dnia dowiedziałem się, że brat zginął... Razem z nim poległa młoda studentka medycyny, która próbowała go ratować, sanitariuszka Ewa Stefanowska. Na Powązkach ich mogiły znajdują się obok siebie...

- W czasie powstania był czas na łzy? Na chwilę zadumy po stracie tych kochanych?

Reklama

- Trwała walka, nie było czasu na płacz, myślenie o stracie bliskich, bo każdego dnia na ulicach Warszawy ginęły setki młodych dziewcząt i chłopców. 28 sierpnia mój oddział znajdował się na Starówce w piwnicy budynku przy ul. Franciszkańskiej 12. Tu przeżyliśmy bombardowanie. Gdy bomba wybuchła, wiedziałem, że to już koniec, straciłem przytomność. Wszystkich poległych zaraz pochowano. Także mnie niesiono do piachu. Pogrzebano prawie całego, z wyjątkiem głowy. Wtedy pojawił się lekarz batalionu „Zośka” Zygmunt Kujawski ps. „Brom”, który wyczuł niewielkie tętno. Kazał przetransportować mnie do powstańczego szpitala i dzięki niemu żyję. W nocy z 30 na 31 sierpnia rozpoczęła się ewakuacja Starówki. Kanałami musieliśmy przejść do Śródmieścia. To było wstrząsające przeżycie - ciemno, pełno wody, szło się na czworaka, niekiedy było tak nisko, że trzeba było się czołgać, napotykaliśmy również ciała tych, którzy nie doszli...

- Wrócił Pan do domu, jednak już w 1945 r. był Pan znowu w Warszawie...

- W kwietniu 1945 r. przyjechałem na ekshumację. Znalazłem ciało brata - poznałem go po rozdartych butach oficerkach - i z dużego palca u ręki wyjąłem kosteczkę. Potem przywiozłem tę relikwię, jak często powtarzała moja mama, do domu.

- Wiele osób nie chce mówić o swoich wojennych przeżyciach. Pan przeciwnie, od wielu lat niestrudzenie wędruje po Polsce, spotyka się z młodzieżą, by opowiadać o tym, co wy - młodzi wtedy ludzie - przeżyliście i jak walczyliście o wolną Ojczyznę.

- Wszystko dlatego, że jestem żywym świadkiem, chodzącą historią dla młodzieży. I muszę przekazać im fakty, bez żadnego zakłamania. Dałem także słowo Aleksandrowi Kamińskiemu, który, gdy wyjeżdżał w 1972 r. z Łodzi, żegnając się ze mną, powiedział: „Druhu, pamiętaj, masz pełnić służbę do końca życia”. Dlatego, na ile mogę, spotykam się z młodzieżą w szkołach, bibliotekach, domach kultury, uczestniczę w harcerskich kominkach, rajdach... Wszystko po to, aby dać świadectwo prawdzie.

- Pochodzi Pan ze starej polskiej rodziny o wielkich tradycjach, przywiązaniu do Ojczyzny i wiary. Z rodziny, w której słowa: „Bóg, Honor, Ojczyzna” traktowane były jak przykazanie. W czasie wojny, podobnie jak tysiące polskich rodzin, została okrutnie doświadczona...

Reklama

- Dziadek był naczelnikiem północno-zachodniej kolei państwowej w carskiej Rosji. Brat pradziadka - bł. Jerzy Matulewicz - to znany arcybiskup wileński i kowieński, odnowiciel Zakonu Marianów. Ojciec - Kazimierz Matulewicz, w niepodległej Polsce był komisarzem policji państwowej. Rodzice wpajali nam miłość do Ojczyzny. Bardzo często powtarzali, jak powinniśmy być szczęśliwi, że możemy uczyć się w polskich szkołach, mówić po polsku i żyć w wolnym kraju. Co roku odbywaliśmy pielgrzymkę na Jasną Górę. Ojciec działał w przeróżnych organizacjach społecznych - był prezesem Policyjnego Ambulatorium Lekarskiego, a w 1931 r. został prezesem społecznego komitetu sprowadzenia do Łodzi relikwii św. Kazimierza z Wilna. Oprócz niego w komitecie ważną rolę odgrywał proboszcz łódzkiej parafii pw. św. Kazimierza ks. kan. Czesław Stańczak (zamordowany w Dachau). W 1939 r. ojciec dostał rozkaz ewakuowania zgierskiej policji. Kiedy z innymi policjantami dotarł w okolice Lublina, został aresztowany. Trafił do Ostaszkowa. Jak się po latach dowiedzieliśmy, w nocy z 4 na 5 kwietnia 1940 r. został jako jeden z pierwszych stracony.

- Po wojnie nie czuł Pan złości, goryczy, zawodu, że nie o to walczyliście i nie dla takiej Polski oddało swoje życie tylu ludzi?

- W czasie wojny walczyliśmy o słuszność, prawdę. Potem dla władzy stałem się agentem imperializmu, wrogiem Polski Ludowej. W drodze do pracy ginąłem z ulicy - podchodziło do mnie dwóch ubranych po cywilnemu panów, brało pod ręce i prowadziło do samochodu. A potem przesłuchania na UB, stójki pod ścianą, bicie, światło w oczy.

- A teraz?

- Teraz wreszcie można dać świadectwo prawdzie. Jest też wspaniałe Muzeum Powstania Warszawskiego, za nie chwała Lechowi Kaczyńskiemu. On zaczął i dokończył to dzieło ważne nie tylko dla nas Polaków.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ksiądz oskarżony o przywłaszczenie ponad 600 tys. zł. Zawiadomienie złożył Sandomierski Sąd Biskupi

2025-07-28 10:32

[ TEMATY ]

diecezja sandomierska

Tomasz Zajda – stock.adobe.com

73-letni Krzysztof P., były proboszcz w Jeżowem (Podkarpackie), odpowie za przywłaszczenie ponad 600 tys. zł na szkodę parafii i za usunięcie m.in. jej księgi rachunkowej. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu. Duchowny się nie przyznał.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu po zawiadomieniu złożonym przez Sandomierski Sąd Biskupi w Sandomierzu.
CZYTAJ DALEJ

W dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się zawołania-prośby

2025-07-24 13:38

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Można się zgodzić, że w dzisiejszej Ewangelii na plan pierwszy wysuwają się następujące zawołania-prośby: „Panie, naucz nas!”, „Przyjacielu, użycz mi!”, „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”.

Jezus, przebywając w jakimś miejscu, modlił się, a kiedy skończył, rzekł jeden z uczniów do Niego: «Panie, naucz nas modlić się, tak jak i Jan nauczył swoich uczniów». A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie». Dalej mówił do nich: «Ktoś z was, mając przyjaciela, pójdzie do niego o północy i powie mu: „Przyjacielu, pożycz mi trzy chleby, bo mój przyjaciel przybył do mnie z drogi, a nie mam co mu podać”. Lecz tamten odpowie z wewnątrz: „Nie naprzykrzaj mi się! Drzwi są już zamknięte i moje dzieci są ze mną w łóżku. Nie mogę wstać i dać tobie”. Powiadam wam: Chociażby nie wstał i nie dał z tego powodu, że jest jego przyjacielem, to z powodu jego natręctwa wstanie i da mu, ile potrzebuje. I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone. Jeżeli któregoś z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża? Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, to o ileż bardziej Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».
CZYTAJ DALEJ

Archidiecezja Częstochowska: Jubileusz Młodych 2025 – w drodze do Rzymu (dzień 1.)

W dniach 28 lipca – 3 sierpnia br., w ramach Roku Świętego 2025, w Rzymie odbędzie się Jubileusz Młodych, czyli ogólnoświatowe spotkanie młodych katolików. Do Świętego Miasta, według szacunków Stolicy Apostolskiej, może przybyć nawet 1 mln osób z ponad 160 krajów świata. Wśród nich są również młodzi z Polski. 27 lipca wczesnym rankiem do Rzymu wyruszyły autokarami dwie grupy z archidiecezji częstochowskiej, a wraz z nimi bp Andrzej Przybylski.

fot.Natanael Brewczyński/Radio Fiat
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję