Reklama

Pozostało z Uczty Słowa

Wychować "starych"

Przyżywamy Adwent. Pamiętamy, my starsi, jak patrząc na naszych rodziców, wujków staraliśmy się ich naśladować w podejmowanych przez nich postanowieniach. Wątle obdarowywani potrafiliśmy jednak przez Adwent zgromadzić w domowych słoikach trochę słodkości, które czekały na radość Bożego Narodzenia. Już teraz, mimo upływu lat z podziwem patrzę na mojego wujka, który po raz kilkudziesiętny podejmie abstynencję od papierosów i alkoholu. Nieraz pytałem - skoro nie palisz w Adwencie i Poście, to po co w ogóle palisz? Nie umiał odpowiedzieć, ale w te święte czasy Kościoła takie postanowienia podejmuje. I jeszcze jedno - codzienne Roraty. I tak przy okazji lektury "Pastores" trafiłem na tekst bł. Stefana Wincentego Frelichowskiego zamieszczony jeszcze w 1939 r. w Wiadomościach kościelnych... Uznałem, że warto go przytoczyć w całości. Dodaję też notę biograficzną Autora. Owocnej lektury.

Niedziela przemyska 49/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Błogosławiony ks. phm. Stefan Wincenty Frelichowski urodził się 22 stycznia 1913 r. w Chełmży. Tutaj uzyskał świadectwo dojrzałości. Po chwilach walki z samym sobą wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Pelplinie.
Przyjął 14 marca 1937 r. święcenia kapłańskie. Był najpierw kapelanem i osobistym sekretarzem biskupa chełmińskiego St. W. Okoniewskiego, a od 1 lipca 1938 r. wikariuszem parafii pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Toruniu.
Zasłynął jako wzorowy kapłan, wzięty kaznodzieja, opiekun chorych, serdeczny przyjaciel dzieci i młodzieży, organizator prasy kościelnej, działacz misyjny. 18 października 1939 r. został aresztowany przez hitlerowców i osadzony w toruńskim Forcie VII, a następnie w obozach koncentracyjnych: Stutthof, Sachsenhausen - Oranienburg, Dachau. Życie obozowe, gehenna szarych dni, głód, ból, poniżenie, maltretowanie fizyczne i moralne znosił z całkowitym zaufaniem wobec Stwórcy. Niósł ludzką i kapłańską pociechę wszystkim. Organizował wspólną modlitwę, potajemne, katakumbowe Msze św., spowiadał, niósł Chrystusa Eucharystycznego. Dzielił się swoją głodową porcją pożywienia. Dzielił się z innymi swoim czasem, samym sobą. Narażał się tysiące razy na pewną śmierć postrzegając we współbracie potrzebującego, sponiewieranego, głodnego i nagiego Chrystusa. Spiesząc z pomocą zarażonym tyfusem plamistym współwięźniom sam się zaraził. Poniósł śmierć męczeńską spowodowaną udrękami i cierpieniami obozu koncentracyjnego dnia 23 lutego 1945 r. 7 czerwca 1999 r. Ojciec Święty Jan Paweł II na toruńskim lotnisku, tuż obok Fortu VII, ogłosił ks. Wincentego Stefana Frelichowskiego błogosławionym i ustanowił jego wspomnienie na dzień 23 lutego.

To jest jedna z największych pomyłek naszych czasów, jeżeli się mówi i myśli tylko i wyłącznie o wychowaniu dzieci! Bo przecież każdy, kto wymawia to słowo "wychowywać", dołącza zaraz słowo "dzieci", "mali", "młodzi"... Nikt zaś prawie nie pomyśli nawet o wychowywaniu albo dochowaniu "starych".
Strach i wygoda - jak mówi Majdański w swoich Gigantach - skurczyły myśl i wysiłek w kierunku wychowania (jak koniecznego!) starszych, tylko dorosłych, "dojrzałych"! A przecież po całym życiu współczesnym widzimy, że ludzie w przerażającej większości nie są wychowani, nie są dochowani: wielu przeszło w młodych latach co najwyżej jakąś kulturalną tresurę "dobrego tonu", ale wychowanie prawdziwe ich nie tknęło, nie przerobiło wewnętrznie!
Cała nasza pedagogika współczesna, to znaczy ta gałąź nauki, która zajmuje się wychowaniem, mówi tylko i jedynie o dziecku, o tym małym człowieku, a o starszych, o dorosłych tyle co nic! Uczeni badacze duszy, rozpruwacze duchowości ludzkiej, uprawiający wiwisekcję nad tą niezmysłową "częścią" człowieka, odkrywają coraz nowe "rewelacyjne" fragmenty duchowości czy jaźni, dochodzą i doszukują się źródeł i przyczyn rozmaitych przejawów tej duchowości, stwierdzają pewne pierwotne uzdolnienia albo wypaczenia - i tworzą coraz to nowsze i coraz nieistotniejsze "zasady" wychowawcze...
Co jednak najgorsze: zasady te mniej albo więcej słuszne i potrzebne stosuje się tylko do dzieci, do tych, których "trzyma" tak zwana szkoła, zakład powszechny uogólnionego "wychowania" i nauczania! Dzieciom i "szkolnej" młodzieży wpaja się różne "ideały", daje się recepty na życie, od dzieci i młodzieży żąda się "ideowego" postępowania, żąda się wygodnego posłuchu - ażeby uczeń "wychowany" po opuszczeniu szkoły znalazł się dopiero w prawdziwym życiu, całkiem odmiennym od "życia" szkolnego!
Po wyjściu ze szkoły - jeśli już nie przed tym! - młody człowiek "wychowany" w ciągu 7 albo 12 lat styka się ze światem ludzi często "niewychowanych", niedochowanych dorosłych: poznaje, że jeśli chce w "życiu" do czegoś dojść, musi się stać podobny do dorosłych, to znaczy "niewychowany". To, co poznał w szkole i do czego chciano go przekonać, okazuje się wręcz niepotrzebne, jeśli nie szkodliwe i wrogie: nie popłaca uczciwość, wyśmiewana i wykpiwana bywa szlachetność, pojęcie pilności i sumienności jest zdeptane, ofiarności i poświęcenia się nie uprawia, czystym sumieniem gardzą, przekupstwo jest dowodem sprytu, chamstwo świadczy o wyższości, za płaszczenie się i podeptanie swojej godności dostaje się posady, łapówki torują drogę "wzwyż", nieczystość i niechlujstwo duchowe uchodzi za "wyzwolenie" z przesądów, szukanie jedynie wygody i majątku osądza o zdolności do życia...
A przy tym wszystkim istnieją dzisiaj i u nas w Polsce coraz wyraźniej przejawiające się prądy wychowawcze, które to wszystko chcą jeszcze pogłębić: rosną szeregi tak zwanych "wychowawców", których samo życie pozbawia wszelkich pozorów powagi i autorytetu. Posiadamy dużo nieodpowiedzialnych "pedagogów": mogą być z jednej strony dobrymi znawcami "przedmiotu", mogą być dobrymi technikami nauczania a wychowawcami tak zwanego dobrego tonu - ale nie odczuwają potrzeby dalszego samowychowania! Namawiają często do tego, w co sami nie wierzą i czym przede wszystkim nie żyją, są agitatorami moralności jakiejś nieokreślonej, "naturalnej".
Ten szereg tak zwanych wychowawców nie ogranicza się bynajmniej do zawodowych nauczycieli, w których szeregach przeważa może więcej niż gdzie indziej liczba uczciwych i znających swoją odpowiedzialność jednostek: do tak zwanych wychowawców zalicza się wszystkich, którym życie w jakikolwiek sposób i w jakiekolwiek mierze oddało obowiązek wychowania "młodych", a więc chodzi tu o wszystkich: o rodziców, o przełożonych, o kapłanów, o nauczycieli, o majstrów, o dyrektorów, o przedsiębiorców, o szefów, o naczelników, i jak się tam wszyscy tytułują!
"Wychowawcą" jest i może być tylko ten, kto pamięta o słowach i zleceniach Chrystusa, Najwyższego Nauczyciela, i Jego Kościoła: Posiadasz duszę, jedną, nieśmiertelną, najcenniejszą, choćbyś jej na razie nie potrafił "naukowo" odszukać w sobie - i tę duszę musisz przez całe życie kształcić, wychowywać, udoskonalać! Jeżeli myślisz, że twoje "wychowanie" skończyło się w szkole albo "w terminie", i że potem możesz robić, co i jak ci się spodoba - nie jesteś i nie będziesz wychowawcą! A jeśli Mnie jednego z tych "małych" źle i nieodpowiedzialnie "wychowasz", ogłupisz i zgorszysz - wtedy tobie biada!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak często sięgam po Pismo Święte?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Łk 8, 19-21.

Wtorek, 23 września. Wspomnienie św. Pio z Pietrelciny, prezbitera.
CZYTAJ DALEJ

Wspomnienie bł. Bernardyny Jabłońskiej - duchowej córki św. Brata Alberta

pl.wikipedia.org

Prawdziwym przełomem w życiu bł. Bernardyny okazało się spotkanie z Bratem Albertem. „Tęskniła do życia w kontemplacji i Pan wypełnił jej pragnienie w sposób, którego się nie spodziewała, bo jej życie upłynęło na ciężkiej pracy wśród bezdomnych, zranionych przez życie, nędzarzy. To w nich odkrywała twarz umiłowanego Nauczyciela i z miłości do Niego pragnęła dawać, wiecznie dawać” - mówił o bł. Bernardynie bp Damian Muskus.

Według niego, jej życie i posługa najsłabszym są świadectwem, że wielkie dzieła miłości rodzą się „z patrzenia na Jezusa, z nieustannego bycia z Nim, słuchania Go i uczenia się Jego stylu”. Stwierdził, że siostry albertynki „w cichości zmieniają świat, zaprowadzając w jego najciemniejszych zakamarkach ewangeliczne reguły dobra, miłości i całkowitego oddania Jezusowi”.
CZYTAJ DALEJ

W tym miejscu patronuje św. ojciec Pio

2025-09-22 22:32

ks. Łukasz Romańczuk

Rok temu biskup Jacek Kiciński zachęcił, aby w Garnierówce powstała kaplica, dziś ją poświęcił. W Głębowicach powstała kaplica św. ojca Pio, która będzie służyć wiernym parafii oraz tym, którzy przyjadą na rekolekcje czy na inne aktywności duchowe.

Uroczystość poświęcenia kaplicy przypadła na wieczór przed liturgicznym wspomnieniem św. ojca Pio. - Wśród propozycji było wielu świętych karmelitańskich, ale chcieliśmy w pewien sposób podziękować naszemu księdzu proboszczowi, ponieważ w tym roku mija 30 lat od momentu, kiedy ks. Jarosław Olejnik przybył do Głębowic. Postanowiliśmy, że kaplica będzie imienia patrona urodzin naszego księdza, czyli św. ojciec Pio - mówi Anna Lis.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję