Reklama

Wiara

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

Ale nie zostawiłeś…

Po tych kilku latach przyszedł dzień, kiedy odwiedziłem moje dawne gimnazjum. Miałem tam jakąś sprawę zawodową do załatwienia, a pracowałem akurat w branży związanej z odszkodowaniami. Kiedy wszedłem do szkoły, zobaczyłem panią woźną, z którą się przywitałem. Z przyzwyczajenia zapytałem, czy ma jakieś kłopoty ze zdrowiem. Odpowiedziała, że ma problem z kręgosłupem i ze zgrubieniem na karku, które było wyczuwalne pod palcami. Zapytałem (taki już miałem nawyk), czy mogę się za nią pomodlić. Zresztą pytałem o to bardzo często prawie wszystkich – czy jacyś goście przychodzili do nas do domu na święta, czy ja dokądś jeździłem – zawsze gdy ktoś narzekał na zdrowie, mówiłem: „Przecież mamy rozwiązanie, nie?”. Przez wiele lat nic się nie działo, ale ja wciąż wierzyłem, że tak mówi Boże słowo i tak będzie. Myślę, że kluczem do tej wytrwałości było to, że codziennie się modliłem, miałem wspólnotę, z którą się spotykałem, i księdza, który wierzył, że nie tylko przez księży mogą dziać się takie rzeczy. Kiedy miałem kryzysy, on mnie zawsze zachęcał, dodawał otuchy. W tamtym czasie zdarzały mi się także kłótnie z Panem Bogiem, bo wystawiać się na śmieszność, kiedy latami nie widzi się rezultatów takich modlitw, na dłuższą metę nie jest łatwym doświadczeniem.

I co z tą panią woźną?

Pamiętam, że położyłem ręce na jej kręgosłupie i pomodliłem się krótko: „Panie Jezu, w Twoje imię, niech ten kręgosłup będzie zdrowy i niech przyjdzie uzdrowienie tam, gdzie jest choroba”. Tak spontanicznie, krótko, z trzydzieści sekund to trwało. Ona nagle zrobiła wielkie oczy i powiedziała, że poczuła na kręgosłupie gorąco, ogromne gorąco, jak od żelazka. Powiedziałem, aby sprawdziła ręką, a ona szukała palcami zgrubienia na kręgosłupie, które jeszcze minutę wcześniej było mocno wyczuwalne, i okazało się, że ono zniknęło. Nie wiem, kto był bardziej zaskoczony: ona czy ja [śmiech]. Pani była tak zszokowana, że aż zadzwoniła po koleżankę, aby tam przyszła, i pomodliłem się za drugą panią woźną. Pan Bóg dotknął i tej drugiej, uwalniając ją z jej dolegliwości, jaką był problem z biodrem. Przez kilka dni chodziłem tam jeszcze wspólnie z nimi się modlić. Byłem w ciężkim szoku, że to się w końcu zdarzyło.

Miałeś takie myśli: „Wreszcie!”?

Zadzwoniłem do wszystkich, których znałem, gdy tylko stamtąd wyszedłem! (…)

Skąd wiedziałeś, jak się modlić o uzdrowienie?

Obserwowałem po prostu, jak ksiądz modlił się za chorych, a robił to często i był moim pierwszym – jak ja to nazywam – bohaterem wiary. Widziałem, jak zawsze po mszy świętej ludzie w kolejkach do niego czekali, tak że nie dało się przejść przez zakrystię. Kiedy chodziliśmy czasem na pizzę, to zawsze ktoś do niego dzwonił, prosząc o modlitwę. Kiedyś pojechałem z Anią i ludźmi ze wspólnoty na Litwę. To był pierwszy obcy kraj, do którego wyjechałem, żeby służyć. Wtedy zauważyłem, że gospodarze nie kryli zaskoczenia, dziwili się, dlaczego przyjechał jakiś chłopak, a nie poważny teolog, jezuita. Litwini byli zmieszani do momentu, kiedy powiedziałem nauczanie i poprowadziłem modlitwę o uzdrowienie. Po modlitwie było tak wiele świadectw uzdrowienia, że gospodarze zapytali mnie, czy mógłbym znowu, tym razem już sam, przyjechać do ich wspólnoty. Wtedy zaczęły się moje indywidualne wyjazdy. Wierzę, że dlatego Pan Bóg czynił tyle cudów, żeby dać mi autorytet, to otwierało mi kolejne drzwi do wszystkich miast, do których później jeździłem na Litwie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ocena: +8 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Co mówi Duch do Kościoła?

1 września w kościele pw. Ducha Świętego w Zielonej Górze odbyło się spotkanie księży posługujących w diecezji zielonogórsko-gorzowskiej ze świeckimi ewangelizatorami.

ks. Rafał Witkowski

CZYTAJ DALEJ

Papież: nie dla wojny, tak dla dialogu

2024-05-05 13:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

VaticanNews

"Nie dla wojny, tak dla dialogu" - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Regina Coeli w Watykanie. Wezwał do modlitwy za Ukrainę, Izrael i Palestynę.

Zwracając się do tysięcy wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na południową modlitwę papież powiedział: "Proszę, módlmy się dalej za umęczoną Ukrainę; bardzo cierpi, a także za Palestynę i Izrael".

CZYTAJ DALEJ

Za nami doroczna pielgrzymka Przyjaciół Paradyża

2024-05-05 19:17

[ TEMATY ]

Przyjaciele Paradyża

Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu

Karolina Krasowska

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Modlą się o nowe powołania i za powołanych, a także wspierają kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Dziś przybyli do Wyższego Seminarium Diecezjalnego na doroczną pielgrzymkę.

5 maja odbyła się diecezjalna pielgrzymka „Przyjaciół Paradyża" do Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni Powołań Kapłańskich w Paradyżu. Spotkanie rozpoczęło się od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP i konferencji rektora diecezjalnego seminarium ks. Mariusza Jagielskiego. Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. – Gromadzimy się przed obliczem Matki Bożej Paradyskiej jako rodzina Przyjaciół Paradyża w klimacie spokoju, wyciszenia, refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim w klimacie ofiarowanej miłości, o której tak dużo usłyszeliśmy dzisiaj w słowie Bożym – mówił na początku homilii pasterz diecezji. – Dziękuję wam za pełną ofiary obecność i za to całoroczne towarzyszenie naszym alumnom, kapłanom i tym wszystkim wołającym o rozeznanie drogi życiowej, dla tych, którzy w tym roku podejmą tę decyzję. Nasza modlitwa podczas Eucharystii jest źródłem i znakiem pewności, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem Pan Jezus jest z nami i gwarantuje owocność tego spotkania swoim słowem, mówiąc „bo, gdzie są zebrani dwaj lub trzej w Imię Moje, tam Jestem pośród nich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję