Reklama

25 marca w Kościele obchodzimy Dzień Świętości Życia

Mateusz znaczy „Dar Boży”

Pani Beata Pachuła rozkłada zdjęcia, kolejne zdjęcia ze swoim synem Mateuszem. Zrobione w różnych sytuacjach: zaraz po porodzie, podczas zabawy, w ogrodzie. Mówi o nim: „to całe moje szczęście”. A przecież mogło go nie być

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mateusz urodził się 15 kwietnia 2006 r. To była Wielka Sobota, godzina 12.45. - Piękny dzień, nieprawdaż - mówi Pani Beta wskazując na fotografię z noworodkiem.
Kiedy zaszła w ciążę, początkowo wszystko było w porządku. Ale około 5. miesiąca ciąży coś zaniepokoiło lekarzy. Pobrano więc próbki i wysłano do zbadania. Okazało się, że to rak szyjki macicy. - Pani doktor (której nazwiska nie chcę podawać) powiedziała do mnie: „Nie dbaj babo o płód. Lepiej ratuj siebie” - wspomina matka Mateusza. - Jeśli zdecyduję się urodzić, to mam następujące możliwości: dziecko urodzi się chore, z wodogłowiem, z zespołem Downa, albo oboje nie przeżyjemy porodu. Takie perspektywy zostały mi przedstawione - dodaje.
Pani Pachuła pracowała wtedy na umowę-zlecenie w jednej z firm. Kiedy pracodawca dowiedział się, że jego pracownica jest w ciąży i dodatkowo choruje, zwolnił ją z pracy. O ojcu dziecka pani Beata nie chce mówić. Rozmowę na ten temat kwituje: - Nie warto, nie wziął za dziecko odpowiedzialności.
Tydzień po tym, jak usłyszała po raz pierwszy diagnozę, udała się znowu do lekarza. Oczywiście wizyta u pani doktor, która zalecała usunięcie ciąży, nie wchodziła w grę. Wybrała więc innego lekarza, ale ten, widząc wyniki, nie chciał się podjąć prowadzenia jej przypadku. W sumie odwiedziła pięciu, sześciu lekarzy. I rozmowa była zawsze krótka: trzeba iść do szpitala i usunąć ciążę.
- Kiedy po raz pierwszy spadła na mnie taka informacja, że mam zabić dziecko, byłam zupełnie zdruzgotana. Przecież bardzo chciałam urodzić - wspomina pierwsze momenty po wyjściu z gabinetu pani doktor. Pamięta, że zupełnie nie wiedziała, co zrobić. Pierwszą rzeczą, jaka przyszła jej do głowy, którą chciała i mogła w tym momencie zrobić, to wejść do kościoła. - Pojechałam do kościoła św. Mateusza w Ogrodzonej. Nie wiem jak długo tam siedziałam - wspomina. - Może godzinę, półtorej, zupełnie nie wiem... Pytałam tylko, co ja mam dalej robić w takiej sytuacji. Boże święty, Matko Boska! Dajcie mi jakiś znak, co mam dalej robić, bo zupełnie nie wiem...
Gdy wychodziła ze świątyni, natrafiła na dość duże ogłoszenie. Wisiało na słupie niedaleko kościoła. Była to informacja o sympozjum onkologów i ginekologów z całej Polski, podczas którego istniała możliwość bezpłatnych konsultacji. - Przypadek, nie przypadek. Przecież nie musiałam tej tablicy ogłoszeń zobaczyć - twierdzi. - Myślę, że to była pomoc Boża. Pan Bóg w moim życiu był obecny zawsze. Choć był taki czas, po śmierci ojca, kiedy pytałam, dlaczego mnie to spotkało. Pamiętam, że 7 maja miałam I Komunię św., a 14 maja ojciec już nie żył. Zginął w wypadku. Wtedy naprawdę było mi ciężko. Ale Pan Bóg zawsze mi pomagał, dawał mi siłę - wyznaje.
Sympozjum onkologiczne zorganizowała Chrześcijańska Służba Charytatywna w Skoczowie. - Zabrałam wyniki badań i pojechałam. Tam spotkałam prof. Zielińskiego, a on popatrzył na wyniki i powiedział: „Zajmij się ciążą, a potem zabierzemy się za raka”.
Niedługo po tym wydarzeniu, z polecenia prof. Zielińskiego, Pani Pachuła znalazła się w Tychach u prof. Bogdana Michalskiego. - Jeździłam do Tychów co dwa tygodnie. Byłam poddawana wielu badaniom. W końcu prof. Michalski stwierdził, że ciąża zatrzymała rozwój raka. Od razu lepiej się poczułam. Przede wszystkim dlatego, że ktoś w moim dziecku dostrzegł człowieka, a nie rzecz, która jest problemem, którą trzeba usunąć.
Dzień porodu Pani Beata pamięta dokładnie. Opisuje co do godziny. - W piątek wieczorem robiłam sałatkę. Planowałam jeszcze, że jutro pomaluję jajka na stół wielkanocny, a potem pójdę do kościoła na nabożeństwo. W Wielką Sobotę 15 kwietnia 2006 r. o godz. 6 odeszły mi wody. Na szczęście miałam umówionego sąsiada, który miał mnie zawieźć do szpitala. Mateusz urodził się poprzez cesarskie cięcie. Dzień urodzin syna to dla mnie jakby podwójne święto. Bo miałam nie przeżyć, a żyję. Dla mnie święta Wielkanocne są najpiękniejsze. One łączą w sobie to, co ja wtedy przeżywałam: ból, cierpienie, które przeradza się w radość - wyznaje mama Mateusza.
Jak twierdzi, do tych niespełna dziewięciu miesięcy ciąży wraca z mieszanymi uczuciami. - Niechętnie myślę o tym, ze względu na tę nieszczęsną panią doktor, która zaleciła mi przerwanie ciąży. Z drugiej strony zobaczyłam, że są także ludzie, którym na ludzkim życiu zależy, którzy je cenią - mówi z zastanowieniem. Przy tej okazji przytacza pokrótce historię swojego życia, które nie było łatwe. Urodziła się z garbem na plecach, którą to wadę udało się potem wyleczyć. Matka porzuciła ją, gdy miała pięć miesięcy. Ojciec zginął, gdy miała lat osiem. Wychowywała się w rodzinie zastępczej.
- Kiedy Mateusz się urodził, dostał 9 punktów ze względu na to, że był przyduszony pępowiną. Poprosiłam pielęgniarkę, by mógł być przy mnie - wspomina dalej. - Oglądałam go całego, liczyłam paluszki u rąk, u nóg, nie mogłam się nim nacieszyć. Byłam ogromnie szczęśliwa. To było niesamowite uczucie: moje dziecko rodzi się zdrowe. Imię znałam już od samego początku, na długo przed porodem: Mateusz Antonii. Mateusz oznacza w języku greckim „Dar Boży” - tłumaczy.
Rok po narodzinach doszło do ponownego spotkania z nieszczęsną panią doktor. - Mateuszkowi coś wpadło do oka. I poszliśmy do lekarza. Panią doktor spotkałam na korytarzu. Zagadnęłam ją, pytając czy ładne mam dziecko. I przypomniałam naszą pierwszą rozmowę o ciąży. Powiedziałam, że jednak Mateusz się urodził. Urodził się dzięki Bogu - opowiada dalej kobieta. Twierdzi, że nie czuje jakiejś złości czy nienawiści do tamtej lekarki. - Nie, uważam, że za nasze czyny kiedyś rozliczy nas Pan Bóg - ucina krótko.
- Czy pojawiła się kiedykolwiek taka myśl, żeby jednak przystać na propozycję lekarzy, by w celu ratowania siebie usunąć dziecko? Nigdy nie było takiej myśli. Chciałam urodzić. Powiedziałam sobie, że jeśli miałoby się urodzić w jakiś sposób upośledzone, jeśli Bóg da mi taki krzyż, to ja go po prostu zniosę. Będę się cieszyć z każdego dnia, który przyjdzie nam przeżyć. Wiedziałam także, byłam pewna, że nawet gdyby mi się coś stało, to pani Krystyna Jonkisz z wydziału Duszpasterstwa Rodzin, znajdzie dla Mateusza dobrą rodzinę zastępczą.
O pani Krystynie Jonkisz z Duszpasterstwa Rodzin Beata mówi: „Pani Krysia”. Dziś, gdy została bez pracy i bez prawa do zasiłku dla bezrobotnych, część środków do utrzymania siebie i dziecka otrzymuje z funduszu prowadzonego właśnie przez Duszpasterstwo Rodzin. - Prof. Zieliński, pani Krystyna Jonkisz i ks. Robert Szczotka, pani Irena z Gdańska i gospodarz domu, w którym mieszkam - to ludzie, którym naprawdę wiele zawdzięczam. Wiele osób za mnie się modli. A to dla mnie i mojego dziecka ważne - mówi. - Jest taka pani w wieku 70 lat, która przysyła mi kartkę na święta, na urodziny Mateusza. Ostatnio dostałam od niej informację, że zamówiła w mojej intencji wieczyste Msze św.
Pani Beata o swoim synu zawsze opowiada z uśmiechem: - To bardzo ruchliwe dziecko, zawsze uśmiechnięte. Wszędzie go pełno... Co ciekawe, uwielbia chodzić do kościoła. Gdy jesteśmy w mieście, nie przepuści żadnego, do każdego chce wejść. Najbardziej lubi kościół św. Marii Magdaleny w Cieszynie, bo tam jest wystawienie Najświętszego Sakramentu - opowiada.
Zapytana o to, co powiedziałaby kobietom, które mają dylematy, czy urodzić czy nie, odpowiada krótko: - Trzeba uciec od środowiska, które nazywa dziecko problemem i szukać takich ludzi, którzy powiedzą - urodzisz, powinnaś urodzić. Bo dziecko to nie jest problem.
Z kolei pytanie o przyszłość syna wprawia ją w zadumę. - Co chciałabym przekazać mojemu synowi, czego go nauczyć? Chcę, żeby był dobrym człowiekiem. Żeby wierzył, że istnieje nie tylko to życie, lecz istnieje jeszcze Ktoś, kto chronił go, zanim się urodził, Ktoś, kto chroni go teraz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2009-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rocznica imienin ks. Jerzego Popiełuszki

2024-04-23 08:06

[ TEMATY ]

bł. ks. Jerzy Popiełuszko

ks. Mirosław Benedyk

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki

Na imieniny ks. Jerzego Popiełuszki 23 kwietnia 1984 r. przybyło blisko tysiąc osób. Kwiaty wypełniły cały pokój na plebanii. W rocznicę tego wydarzenia, spotkają się niektórzy jego uczestnicy oraz wiele innych osób bliskich ks. Jerzemu i takich, które chcą wyrazić mu wdzięczność.

Po Eucharystii o godz. 18.00 w kościele pw. św. Stanisław Kostki w Warszawie w parafialnym Domu Amicus odbędzie się spotkanie, podczas którego głos zabiorą uczestnicy imienin ks. Popiełuszki z 1984 r. oraz przedstawiciele związanych z nim środowisk, w tym parafii, w których posługiwał. Wszyscy zaproszeni są do tego, by przynieść kwiaty na grób ks. Popiełuszki i wpisać się do „Księgi wdzięczności”, m.in. za pośrednictwem strony: 40rocznica.popieluszko.net.pl.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Bp Bronakowski o zakazie sprzedaży alkoholu na stacjach paliw: to ochrona młodego pokolenia Polaków

2024-04-23 13:30

[ TEMATY ]

bp Tadeusz Bronakowski

Karol Porwich/Niedziela

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

Alkoholik włącza mechanizmy obronne, nie dostrzegając problemu

- Niwelowanie zagrożeń związanych z promocją i dostępnością alkoholu to przede wszystkim ochrona młodego pokolenia Polaków - zaznaczył bp Tadeusz Bronakowski w komentarzu dla Katolickiej Agencji Informacyjnej. Przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych wyraził tę opinię w odpowiedzi na propozycję wprowadzenia w Polsce zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Obecnie Ministerstwo Zdrowia pracuje nad rozwiązaniami, które mają doprowadzić do zmniejszenia dostępności alkoholu.

Publikujemy pełną treść komentarza bp. Tadeusza Bronakowskiego - przewodniczącego Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję