Łukasz Kaczyński (KAI): Łagiewniki na kilka dni przed Świętem Miłosierdzia zazwyczaj pękały w szwach od pielgrzymów i turystów. Jak to wygląda w czasie pandemii?
S. Elżbieta Siepak: - Obecnie Łagiewniki skąpane są w ciszy i myślę, że właśnie tak wyglądały w czasach siostry Faustyny. Po prostu żyjemy tak jak w klasztorze klauzurowym. Jest przenikająca cisza, dużo modlitwy i oczywiście pracy, która się przeniosła do Internetu. Zmieniła się też nasza codzienność z uwagi na restrykcje związane z koronawirusem. W tej chwili mamy jeszcze większą liczbę ludzi, którzy łączą się z nami poprzez stacje radiowe, telewizyjne czy transmisje on-line.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
KAI: No właśnie, czy te kanały to dobry sposób, by nieść światu pogrążonemu w kwarantannie orędzie o Bożym miłosierdziu?
- Transmisje z Łagiewnik zawsze cieszyły się popularnością i zawsze byli ludzie, którzy z różnych stron świata chcieli się pomodlić przed słynącym łaskami obrazem Jezusa Miłosiernego i przy grobie św. s. Faustyny. Pandemia pod względem medialnym nas nie zaskoczyła i myślę, że dobrze wykorzystujemy zdobycze techniki, by nieść światu prawdę o Bożym miłosierdziu.
KAI: Nie czuje siostra smutku na myśl o najbliższej niedzieli, podczas której do Łagiewnik nie przybędzie jak co roku tysiące wiernych?
Reklama
- Z jednej strony tak, bo przecież chciałoby się inaczej świętować oktawę Wielkanocy i to Święto Miłosierdzia, na które czekamy cały rok. A z drugiej strony nie wiem, czy nie więcej łask spłynie na świat właśnie w najbliższą niedzielę, przeżywaną w duchowej łączności z Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
KAI: Dlaczego?
- Ponieważ serca ludzkie są spragnione Boga. Odkrywają, że wszystko na świecie przemija, że musi być jakiś większy sens życia ziemskiego i że ten sens jest tylko w Bogu. Czytam wiele świadectw, w których ludzie podkreślają, że dotychczas byli zabiegani, mieli pełne głowy spraw i nie mogli się zatrzymać nawet na chwilę. A pandemia to zmieniła i sprawiła, że „świat stanął”. I właśnie w takim momencie rodzi się refleksja. Wielu ludzi odnajduje drogę do Boga i to Święto Miłosierdzia właśnie w tym sensie może być wyjątkowe. Jeżeli ludzie pragną Boga, Jego łaski, jeżeli mają „naczynia ufności”, o których mówił Chrystus św. siostrze Faustynie, jeżeli pełnią wolę Bożą, spełniają akty miłosierdzia wobec drugich, to Bóg z radością udzieli im swego miłosierdzia, bo Jego radością jest dawać bardzo wiele. Bóg nie jest ograniczony niczym. Ograniczenia i bariery w otrzymywaniu łask Bożego miłosierdzia są tylko po naszej stronie. Po prostu nie mamy „naczyń ufności” albo są one za małe. Często pragniemy łask, ale nie bardzo chcielibyśmy spełniać warunki, jakie są potrzebne do ich otrzymania. Jezus wyraźnie powiedział, że jedynym naczyniem do czerpania łask Bożych jest ufność.
KAI: Można by powiedzieć, że w 2020 roku słowa „Jezu, ufam Tobie” nabrały nowego wymiaru?
Reklama
- Ufność Bogu ma bardzo konkretną miarę - mianowicie jest to pełnienie woli Bożej. Na ile pełnimy wolę Bożą, tak duże są nasze „naczynia ufności”, którymi możemy czerpać nie tylko dla siebie, ale też dla całego świata. Często słowa „Jezu, ufam Tobie” rozumiemy w taki sposób: wierzę, że Ty, Jezu, wszystko możesz. I to jest prawda. Ale te słowa mają jeszcze głębszy sens, bo kiedy je mówimy, to powinniśmy uwierzyć, że Bóg ma lepszy plan na nasze życie i po prostu go przyjąć. Pozwolić, żeby Bóg nas poprowadził. Jego plan realizujemy w życiu, wypełniając wolę Bożą objawioną w Dekalogu czy w Słowie Bożym. To jest fundament chrześcijaństwa. Pod nim już nic nie ma. Ufać Bogu oznacza pełnić Jego wolę. Słowo „ufam” w podpisie obrazu Jezusa Miłosiernego jest tożsame ze słowem „wierzę” w Piśmie Świętym - a więc nie tylko przyjąć słowo Boże, ale również nim żyć.
KAI: Jak możemy dobrze przeżyć niedzielne święto pozostając w naszych domach, bez tradycyjnego i wzmacniającego duchowo wielu tradycyjnego pielgrzymowania do Łagiewnik?
- W to Święto Miłosierdzia musimy się starać przede wszystkim o to, żeby poznawać Pana Boga w tajemnicy Jego miłosierdzia, żeby Mu ufać, bo nasza ufność jest wprost proporcjonalna do tego, jak poznamy Boga. I co ważne, poznawać go w przestrzeni naszych domów, które w rzeczywistości stały się domowym kościołem. Jeżeli poznamy Jego miłość ku nam na podstawie tekstów objawionych, ale i też własnego doświadczenia oraz kiedy nauczymy się dostrzegać miłosierną miłość Boga w naszym życiu, wtedy mocniej Mu zaufamy i nasze „naczynia ufności” będą wielkie. Oczywiście, musimy starać się też o to, aby świadczyć dobro innym ludziom z miłości do Jezusa poprzez czyn, słowa albo modlitwę.
KAI: Jak nieść iskrę miłosierdzia w czasach pandemii?
Reklama
- Fundamentalnym sposobem jest świadectwo życia, właśnie w duchu zaufania Bogu i miłosierdzia wobec bliźnich - mimo wszystkich przeżywanych trudności, zagrożeń, niepewności i lęków. Kolejny sposób to oczywiście słowo w codziennych relacjach z ludźmi - żeby budzić nadzieję i pokazywać im Boga, który jest Bogiem miłosierdzia i że Jemu nic się nie wymyka z rąk. Żebyśmy obecne kryzysowe wydarzenia przeżywali z nadzieją w świetle miłosierdzia Bożego. Jest jeszcze oczywiście modlitwa i cierpienie, które można ofiarowywać w intencji zatrzymania pandemii.
KAI: Jak świadomość mocy Bożego miłosierdzia może nam pomóc w walce z koronawirusem?
- Jeżeli ktoś czuje się kochany i że jest w rękach Boga, do którego należy świat, czas i wieczność, ma poczucie bezpieczeństwa. Ludzie, którzy poznają tajemnicę miłosierdzia Bożego, którzy odkrywają miłosierną miłość Boga w swoim życiu są szczęśliwi tu i teraz. To jest niezmiernie potrzebne, bo naturalnym jest, że w czasie pandemii ludzie przeżywają różne lęki i szukają jakiegoś ratunku czy mocnego oparcia. A to mocne oparcie jest tylko w Bogu. Widzimy to wyraźnie - przed tym maleńkim koronawirusem padają mocarstwa i ludzie dostrzegają, że nawet w tych światowych potęgach nie ma trwałego oparcia. Nikt na świecie nie ma 100% pewności, że coś ochroni go przed koronawirusem. Jezus też nie mówi, że mnie ochroni przed koronawirusem, ale daje mi pewność, że tu na ziemi mnie poprowadzi i przeprowadzi mnie przez śmierć do życia wiecznego. W Nim mam gwarancję życia. To jest to pragnienie życia, które ma każdy z nas już od początku stworzenia, a tym, który go nam gwarantuje do końca, jest tylko Jezus.
KAI: Zdarza się, że część osób traktuje pandemię jako Bożą karę. Jak się do tego odnieść?
Reklama
- Osoby, które tę sytuację interpretują w kategoriach kary Bożej chyba za mało znają Boskie miłosierdzie. Bóg nikogo nie karze, my sami siebie karzemy poprzez swoje grzechy. „Ludzie ludziom zgotowali ten los”. Ale Bóg nawet z najtrudniejszej sytuacji, nawet z największego zła, potrafi wyprowadzić dobro, jeśli człowiek z ufnością się do Niego zwróci. Dlatego Jezus mówił do siostry Faustyny: „Nie chcę karać, ale pragnę uleczyć”. Przecież o wiele straszniejszym wirusem jest niewola grzechu, a ludzie sobie nawet z tego nie zdają sprawy. A jest to wirus, który powoduje śmierć wieczną. Jezus z tego nas chce wydobyć i potrafi wykorzystać wszystkie okoliczności - także takie, jakie teraz przeżywamy - po to, żeby ratować człowieka na teraz, ale i na wieczność. By go uwolnić od wszelkich wirusów, ale przede wszystkim od tego najgroźniejszego, którym jest grzech.
KAI: Czy w tym trudnym dla nas czasie możemy odnaleźć jakieś szczególne przesłanie w „Dzienniczku” św. siostry Faustyny?
- Oczywiście! Jest tam przesłanie bardzo adekwatne do obecnej sytuacji. To są słowa Jezusa: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopóki się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia Mojego”. Drugi taki cytat to z kolei zapewnienie Chrystusa: „W Starym Zakonie wysyłałem proroków do ludu swego z gromami. Dziś wysyłam ciebie do całej ludzkości z Moim miłosierdziem. Nie chcę karać zbolałej, ale pragnę ją uleczyć, przytulając ją do swego miłosiernego serca”. Niech te słowa krzepią ludzi. Zachęcam, by czytać „Dzienniczek”. Można tam zobaczyć i doświadczyć, jak bliski jest nasz Bóg, jak bardzo nas kocha, jak pragnie żyć w nas oraz jak pragnie dać nam poczucie szczęścia, bezpieczeństwa i pokoju, jakiego świat nam dać nie może.