Reklama

Jan Paweł II

Benedykt XVI przerywa milczenie – wywiad dla polskiego dziennikarza

Moje życie przy świętym

Niedziela Ogólnopolska 11/2014, str. 6-10

[ TEMATY ]

wywiad

Jan Paweł II

Benedykt XVI

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WŁODZIMIERZ RĘDZIOCH: – Nazwiska kard. Wojtyły i kard. Ratzingera związane są nierozerwalnie z Soborem Watykańskim II. Czy poznaliście się w czasie prac soborowych?

BENEDYKT XVI: – Pierwsze moje w pełni świadome spotkanie z kard. Wojtyłą miało miejsce dopiero w czasie konklawe, na którym został wybrany papież Jan Paweł II. Wprawdzie podczas Soboru pracowaliśmy razem nad Konstytucją duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym, jednak w różnych sekcjach i dlatego nie spotkaliśmy się ze sobą. W czasie wizyty polskich biskupów w Niemczech (we wrześniu 1978 r.) byłem w Ekwadorze jako osobisty wysłannik Jana Pawła I. Kościół monachijsko-fryzyngijski jest w związku partnerskim z Kościołem Ekwadoru, utworzonym przez abp. Echeverríę Ruiza (Guayaquil) i kard. Döpfnera. Dlatego, ku swemu wielkiemu żalowi, straciłem okazję osobistego spotkania się wtedy z krakowskim arcybiskupem. Słyszałem, oczywiście, o jego pracy filozoficznej i duszpasterskiej i od dawna pragnąłem się z nim poznać. Ze swej strony Karol Wojtyła czytał moje „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”, a także przytaczał je w rekolekcjach, które w Wielkim Poście w roku 1976 głosił dla Pawła VI i Kurii. W duchu niejako czekaliśmy więc obydwaj na spotkanie ze sobą. Metropolitę krakowskiego od początku darzyłem głębokim szacunkiem i serdeczną sympatią. Podczas prekonklawe w roku 1978 dokonał on dla nas analizy istoty marksizmu, która wywarła na nas duże wrażenie. Przede wszystkim jednak bardzo wyraźnie od razu odczułem promieniowanie jego człowieczeństwa, a jego postawa modlitewna mówiła mi, jak głęboko jest zjednoczony z Bogiem.

– Od początku pontyfikatu Jan Paweł II pragnął mieć kard. Ratzingera przy sobie w Kurii Rzymskiej. Z jakimi uczuciami została przyjęta papieska propozycja?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– W roku 1979 Jan Paweł II powołał mnie na prefekta Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Od moich święceń biskupich w Monachium upłynęły zaledwie dwa lata i uznałem za niemożliwe ponowne, tak szybkie, opuszczenie stolicy św. Korbiniana. Sakra biskupia była przecież w pewnym sensie przyrzeczeniem wierności złożonym mojej macierzystej diecezji. Dlatego poprosiłem wtedy Papieża o zrezygnowanie z tej nominacji. Na ten urząd powołał on wówczas kard. Bauma z Waszyngtonu, jednocześnie już wtedy jednak zapowiedział, że zwróci się do mnie z prośbą o pełnienie innego zadania. I rzeczywiście, w roku 1980 powiedział mi, że pod koniec roku 1981 będzie chciał zamianować mnie prefektem Kongregacji Nauki Wiary jako następcę kard. Šepera. Ponieważ nadal czułem się zobowiązany wobec swojej macierzystej diecezji, pozwoliłem sobie postawić warunek przyjęcia tego urzędu, uważany przeze mnie za niemożliwy do spełnienia. Powiedziałem, że czuję się w obowiązku dalszego publikowania prac teologicznych. Gdyby dało się to pogodzić z urzędem prefekta, wtedy tylko mógłbym go przyjąć. Papież, który zawsze okazywał mi wiele dobroci i wyrozumiałości, wyjaśnił mi, że poinformuje się w tej sprawie i wyrobi sobie opinię. Podczas następnej mojej wizyty oświadczył, że publikacje teologiczne dadzą się pogodzić z urzędem prefekta. Także kard. Garrone jako prefekt Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego publikował dzieła teologiczne. Wobec tego przyjąłem wtedy tę funkcję, wiedząc, jak trudne jest to zadanie, jednak również ze świadomością, że teraz posłuszeństwo wobec Papieża zobowiązuje mnie do wyrażenia zgody.

– Jak układała się współpraca między Papieżem a Prefektem Kongregacji Nauki Wiary?

– Współpraca z Ojcem Świętym zawsze była nacechowana przyjaźnią i zaufaniem. Przede wszystkim odbywała się ona na dwóch płaszczyznach: oficjalnej i prywatnej. Prefekt Kongregacji Nauki Wiary ma w każdy piątek o godzinie 18 audiencję u Papieża i przedkłada mu wtedy do rozstrzygnięcia aktualne problemy. Są to, rzecz jasna, w pierwszym rzędzie problemy dotyczące nauki wiary, także jednak kwestie dyscyplinarne: przeniesienie do stanu świeckiego proszących o to księży, udzielenie przywileju Pawłowego małżeństwom, w których jedna strona jest niechrześcijańska itd. Później dołączyły do tego bieżące prace nad Katechizmem Kościoła Katolickiego. Za każdym razem Ojciec Święty otrzymywał w odpowiednim czasie istotną dokumentację, znał więc już wchodzące w grę kwestie. W ten sposób zawsze mogliśmy prowadzić ze sobą owocną dyskusję nad problemami teologicznymi. Papież był bardzo oczytany, znał również najnowszą literaturę niemiecką i dla obydwu stron zawsze było piękną rzeczą szukanie w tych sprawach właściwych decyzji.
Obok tych ściśle oficjalnych kontaktów były różnego rodzaju spotkania półoficjalne i nieoficjalne. Półoficjalnymi nazwałbym audiencje, podczas których w grupach ze zmieniającym się składem przez wiele lat omawiane były we wtorkowe przedpołudnia środowe katechezy. Papież podjął decyzję omawiania w nich Katechizmu; wcześniej podawał tematy i polecał przygotować pierwsze punkty widzenia, służące ich opracowaniu. Ponieważ na tych audiencjach zawsze byli obecni przedstawiciele rozmaitych specjalizacji, były to bardzo piękne i pouczające rozmowy, które chętnie wspominam. Również tutaj wychodziła na jaw teologiczna kompetencja Papieża. Jednocześnie jednak podziwiałem jego gotowość uczenia się.
Papież miał wreszcie zwyczaj zapraszać na obiad biskupów przybywających z wizytą „Ad limina”, jak również inne, przy różnych okazjach obecne grupy biskupów i kapłanów. Były to zawsze „posiłki robocze”, podczas których często omawiany był jakiś temat teologiczny. Na początku była cała seria obiadów, podczas których dyskutowano nad kolejnymi tematami Kodeksu. Mieliśmy do dyspozycji prowizoryczną wersję końcową, nad którą pracowaliśmy w czasie tych posiłków, przygotowując wersję ostateczną. Później debatowano nad najrozmaitszymi innymi tematami. Ze względu na dużą liczbę obecnych w rozmowie zawsze zwracano uwagę na wiele aspektów. Nigdy jednak nie brakło też elementów humorystycznych. Papież śmiał się chętnie, tak że te „posiłki robocze”, przy całej powadze omawianych tematów, dawały sposobność do radosnego bycia razem.

Reklama

– Jakimi najważniejszymi wyzwaniami doktrynalnymi musiał zająć się Jan Paweł II z Prefektem Kongregacji Nauki Wiary?

– Pierwszym wielkim wyzwaniem, z którym się spotkaliśmy, była szerząca się w Ameryce Łacińskiej teologia wyzwolenia. Ogólna opinia o niej – zarówno w Europie, jak i w Ameryce Północnej – była następująca: W grę wchodziło tu świadczenie pomocy ubogim, a więc sprawa, której, ogólnie rzecz biorąc, można tylko przyklasnąć. Jest to jednak błąd. Ubóstwo i ubodzy byli niewątpliwie tematem teologii wyzwolenia, jednak w perspektywie bardzo specyficznej. Pomoc wyświadczana bezpośrednio ubogim, reformy polepszające ich położenie były uważane za utrwalający system reformizm. Tłumią one gniew i wzburzenie – mówiono – jednak konieczne są do rewolucyjnej przemiany systemów. Potrzebne są nie bezpośrednia pomoc i reformy, lecz radykalny przewrót, który by doprowadził do powstania nowego świata. Wiarę chrześcijańską traktuje się przy tym jako motor tego rewolucyjnego ruchu i w ten sposób przemienia się ją w siłę polityczną. Religijne tradycje wiary służą akcji politycznej. Tym samym wiara zostaje pozbawiona swej istotnej treści, osłabiona zostaje również autentyczna miłość do ubogich. Idee te występują, oczywiście, w rozmaitych wariantach i nie zawsze obecne są w całej swej ostrości, jednak ogólny ruch zmierzał w tym kierunku. Temu wypaczaniu wiary chrześcijańskiej – właśnie też ze względu na ubogich i na służenie im – należało się przeciwstawić. Opierając się na doświadczeniach swej polskiej ojczyzny, papież Jan Paweł II rzucał na to istotne światło. Z jednej strony przeżył on zniewolenie, do którego doprowadza ideologia marksistowska, będąca matką chrzestną teologii wyzwolenia. Dlatego – z powodu jego własnego bolesnego doświadczenia – oczywiste było dla niego, że temu typowi „wyzwolenia” musimy się przeciwstawić. Z drugiej strony – właśnie w sytuacji swojej ojczyzny widział, że Kościół musi prowadzić działalność zmierzającą do wolności i wyzwolenia nie metodami politycznymi, lecz budząc w ludziach – przez wiarę – siły prowadzące do autentycznego wyzwolenia. Papież uczył nas mówienia o jednym i drugim: z jednej strony demaskowania błędnej idei wyzwolenia, a z drugiej – ukazywania rzeczywistego powołania Kościoła do wyzwalania ludzi. Próbowaliśmy powiedzieć to w obydwu instrukcjach o teologii wyzwolenia, które powstały na początku mojej pracy w Kongregacji Nauki Wiary.
Głównym problemem naszej pracy w latach, w których byłem prefektem, była walka o właściwe rozumienie ekumenizmu. Również tutaj mamy do czynienia z dwojakim stanem rzeczy. Z jednej strony trzeba z całą mocą ukazywać zadanie przywracania jedności i otwierania prowadzących do tego dróg, z drugiej zaś – odrzucać błędne wizje jedności, które przez rozmywanie wiary otwierałyby drogę do jedności wiary idącą na skróty. W powiązaniu z tym powstały teksty poświęcone różnym aspektom ekumenizmu. Największe emocje wzbudził dokument „Dominus Iesus”, zawierający streszczenie niepodważalnych elementów wiary katolickiej.
Istotnym tematem jest nadal dialog międzyreligijny; temu tematowi mogliśmy jednak poświęcić tylko kilka pomniejszych tekstów. Kwestię tę usiłowaliśmy powoli zgłębiać przede wszystkim przez rozmowy prowadzone z teologami i z Konferencjami Episkopatów. Istotne znaczenie miało tu przede wszystkim spotkanie z komisjami wiary z krajów azjatyckich w Hongkongu. Kwestia ta pozostanie niewątpliwie na dłuższy czas jeszcze jednym z najważniejszych wyzwań.
Wielkim wyzwaniem był wreszcie nasz udział w przygotowywaniu encykliki Ojca Świętego poświęconej problemom teologii moralnej – „Veritatis splendor”.
Na koniec zajmowaliśmy się także kwestią istoty i zadań teologii w naszych czasach. Naukowy wymiar i posłuszeństwo Kościołowi są dzisiaj często odbierane jako sprzeczność. Wbrew tej opinii teologia może jednak istnieć tylko w Kościele i z Kościołem. Na ten temat opublikowaliśmy instrukcję.

– Jan Paweł II napisał 14 encyklik. Które z nich, według Waszej Świątobliwości, są najważniejsze?

– Myślę, że szczególne znaczenie mają trzy encykliki. Na pierwszym miejscu wymienię „Redemptor hominis” – pierwszą encyklikę tego Papieża; zawarł on w niej swą osobistą syntezę wiary chrześcijańskiej. Tekst ten stanowi swoistą sumę jego własnych zmagań z wiarą i tym samym daje całościową wizję logiki chrześcijaństwa. Jako odpowiedź na pytanie, jak dzisiaj można być chrześcijaninem i wierzyć jak katolik, ten z gruntu osobisty, a zarazem z gruntu kościelny tekst może być bardzo pomocny dla każdego szukającego.
Na drugim miejscu chciałbym wymienić encyklikę „Redemptoris missio”. Jest to tekst ukazujący nieprzemijające znaczenie misyjnego zadania Kościoła i poruszający przy tym szczególnie problemy chrześcijaństwa w Azji, nieobojętne dla teologii świata zachodniego. Została w nim naświetlona relacja zachodząca między dialogiem międzyreligijnym i zadaniem misyjnym, uzasadnione jest też, dlaczego także dzisiaj istotne znaczenie ma głoszenie ludziom wszystkich części ziemi i wszystkich kultur orędzia Chrystusa, Zbawiciela wszystkich ludzi.
Na trzecim miejscu wymieniłbym encyklikę poświęconą problemom moralnym – „Veritatis splendor”. Wymagała ona dłuższych lat dojrzewania i jest niezmiennie aktualna. Konstytucja Soboru Watykańskiego II o Kościele w świecie współczesnym – w przeciwieństwie do dawnej teologii moralnej, opartej głównie na zasadach prawa naturalnego – domaga się biblijnego oparcia katolickiej nauki moralnej na postaci Chrystusa i na Jego orędziu. Tego założenia próbowano się trzymać tylko przez krótki czas; później przeważyło przekonanie, że Biblia nie podaje własnej doktryny moralnej, lecz wskazuje na obowiązujące w danym wypadku modele moralne. Moralność nie jest kwestią wiary, lecz rozumu. W ten sposób wprawdzie znikła nauka moralna rozumiana jako opierająca się na prawie naturalnym, jednak na jej miejscu nie pojawiła się żadna koncepcja chrześcijańska. Wtedy – skoro nie można było przyjąć ani metafizycznych, ani chrystologicznych podstaw nauki moralnej – sięgnięto po rozwiązania pragmatyczne, po naukę moralną opartą na hierarchii dóbr, w której nie ma już ani właściwego zła, ani właściwego dobra, jest tylko skuteczność decydująca o tym, co lepsze albo gorsze. Wielkim zadaniem, które Papież wyznaczył sobie w tej encyklice, było znalezienie zarówno metafizycznego oparcia na antropologii, jak też na chrześcijańskiej konkretyzacji w nowym obrazie człowieka w Piśmie Świętym. Zapoznanie się z nimi i przyswojenie ich sobie jest doniosłym zadaniem, mającym istotne znaczenie.
Niemałe znaczenie ma też encyklika „Fides et ratio”, w której Papież zadaje sobie trud znalezienia nowej koncepcji relacji zachodzących między wiarą chrześcijańską i rozumem filozoficznym.
Bezwzględnie trzeba też wreszcie wymienić na koniec „Evangelium vitae”. Tutaj chodzi o podstawowy temat całego pontyfikatu Jana Pawła II: nienaruszalną godność życia ludzkiego od momentu poczęcia.

– Jak Wasza Świątobliwość scharakteryzowałby duchowość bł. Jana Pawła II?

– Duchowość Papieża była ukształtowana przede wszystkim przez intensywność jego modlitwy, jej głębokie zakorzenienie w celebrowaniu świętej Eucharystii i w przeżywaniu razem z Kościołem Liturgii godzin. W jego autobiograficznej książce „Dar i tajemnica” można zobaczyć, jak wielki wpływ na jego życie i myślenie wywierał sakrament kapłaństwa. W konsekwencji jego pobożność nigdy nie mogła być tylko prywatna, lecz zawsze była przepełniona troską o Kościół i o wszystkich ludzi. W samym rdzeniu jego pobożności tkwiło niesienie Chrystusa innym, pojmowane jako jego własne zadanie. Wszystkim znana była jego wielka miłość do Matki Bożej. Jego całkowite oddanie się Maryi znaczyło, że wraz z Nią był cały dla Pana. Jak Maryja nie żyła dla siebie samej, lecz dla Niego, tak i on od Niej i przez bycie z Nią uczył się całkowitego oddania się w służbę Chrystusowi.

– Ojciec Święty pozwolił, by wcześniej rozpocząć proces beatyfikacyjny Jana Pawła II, nie czekając, aż upłynie pięć lat przewidziane przepisami prawa kanonicznego. Od kiedy Wasza Świątobliwość był przekonany o świętości swojego Poprzednika?

– To, że Jan Paweł II był święty, przez lata wspólnej pracy stawało się dla mnie ciągle na nowo i coraz bardziej oczywiste. Trzeba tu przede wszystkim wskazać najpierw na jego głębokie odniesienie do Boga, na jego trwanie w ścisłej wspólnocie z Panem, o której już mówiłem. Tu było źródło jego radości, którą promieniował w najcięższych doznawanych trudach, oraz odwaga, z jaką pełnił swe zadanie w naprawdę ciężkim czasie. Jan Paweł II nie szukał poklasku i nie rozglądał się dokoła, jak są przyjmowane jego decyzje. W swym działaniu opierał się na wierze i na swych przemyśleniach, i gotów był przyjmować na siebie także różne ciosy. W moim przekonaniu, odwaga kierowania się prawdą stanowi pierwszoplanowe kryterium świętości.
Także jego niestrudzone zaangażowanie duszpasterskie można zrozumieć tylko w świetle jego odniesienia do Boga. Jego poświęcanie się cechował radykalizm, którego nie sposób inaczej wyjaśnić. Jego zaangażowanie było niestrudzone – nie tylko podczas wielkich podróży, których programy były od początku do końca przeładowane, ale także każdego dnia, od porannej Mszy św. poczynając, aż do późnych godzin nocnych. W czasie pierwszej wizyty Jana Pawła II w Niemczech (1980 r.) po raz pierwszy przeżyłem w sposób bardzo konkretny to jego niesłychane zaangażowanie. W czasie jego pobytu w Monachium postanowiłem, że w południe musi mieć dłuższą przerwę. Podczas tej przerwy wezwał mnie przez telefon do swego pokoju. Zastałem go przy odmawianiu godzin liturgicznych. Powiedziałem mu: „Ojcze Święty, musisz przecież odpocząć”. Na co on: „To mogę zrobić w niebie”. Tak postępować może tylko ktoś przekonany, że jego misja jest niecierpiąca zwłoki.
Muszę też z uznaniem wyrazić się o jego nadzwyczajnej dobroci i wyrozumiałości. Z pewnością miał nieraz wiele powodów, żeby mnie zrugać albo położyć kres pełnionej przeze mnie funkcji prefekta. W swej całkowicie niepojętej wierności i dobroci nie zrobił tego jednak. Także tutaj podam przykład. W zawirowaniu, które powstało w związku z deklaracją „Dominus Iesus”, powiedział mi, że przy okazji modlitwy „Anioł Pański” chce niedwuznacznie opowiedzieć się za tym dokumentem. Poprosił mnie o napisanie na tę modlitwę tekstu, który byłby w pełni jednoznaczny i nie pozwalał na żadne wypaczanie jego sensu. Musiało to – bez cienia wątpliwości – oznaczać, że dokument ten akceptował bez żadnych zastrzeżeń. Napisałem wtedy krótkie przemówienie. Nie chciałem jednak być zbyt ostry, próbowałem napisać ten tekst w sposób jasny, ale bez ostrości. Po przeczytaniu Papież zapytał mnie ponownie: „Czy jest to naprawdę wystarczająco jasne?” – na co odpowiedziałem twierdząco. Kto zna teologów, nie zdziwi się, że mimo to twierdzono potem, że Papież ostrożnie zdystansował się od tego tekstu.
Tak więc moja pamięć o Janie Pawle II jest pełna wdzięczności. Nie mogłem i nie powinienem próbować kopiować jego przykładu, próbowałem jednak, na ile tylko mogłem, kontynuować jego spuściznę i zadanie. I jestem pewny, że również dzisiaj towarzyszy mi jego dobroć, a jego błogosławieństwo mnie osłania.

– Dziękując za udzielenie mi wywiadu, chciałbym również wyrazić Waszej Świątobliwości głęboką wdzięczność za utrzymywanie żywej pamięci o Janie Pawle II i jego beatyfikację.

© Copyright Tygodnik Katolicki „Niedziela” 2014 Przedruk wywiadu bez uprzedniej pisemnej zgody Redakcji jest zabroniony i stanowi naruszenie ustawy o prawie autorskim.

2014-03-10 15:04

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pamięć o Janie Pawle II to najcenniejsza relikwia

21 lutego 1996 r. znalazł się w domu bł. Jana Pawła II jako jego drugi sekretarz, obok ks. Stanisława Dziwisza...

Osobie abp. Mieczysława Mokrzyckiego poświęcony jest piękny album Grzegorza Gałązki pt. „Sekretarz dwóch Papieży”, który ukazał się w Wydawnictwie „Michalineum”, z wprowadzeniem ks. Sylwestra Łąckiego CSMA. To bardzo ważne wydarzenie edytorskie, ale też historyczno-wspomnieniowe. Publikacja przedstawia życie i posługę obecnego Arcybiskupa Lwowskiego obrządku łacińskiego dwóm papieżom - Janowi Pawłowi II i Benedyktowi XVI.
Posługiwanie ks. Mokrzyckiego zostało przede wszystkim zobrazowane bogatym zestawem zdjęciowym, ale też opowiada o nim sam bohater albumu w bardzo osobistym tekście, przeplatającym materiał fotograficzny. Nie ma tu jakiejś szczególnej wylewności, bo ks. Mieczysław zawsze był bardzo skromny i powściągliwy w swych wypowiedziach, z tekstu emanuje jednak wyjątkowe ciepło i serdeczność.
Cichy, mało widoczny - można powiedzieć, że ks. Mieczysław Mokrzycki zwłaszcza na początku był cieniem cienia Jana Pawła II, czyli ks. Dziwisza. Później jego praca u boku Jana Pawła II i troska o Papieża nabrały tempa.
Książka nie dzieli się, jak zazwyczaj, na działy czy części, lecz stanowi zwartą całość, w której obrazy scalają wspomnienia abp. Mokrzyckiego. A jest on ważnym świadkiem codziennego życia dwóch wielkich Papieży, wypełnionego ważnymi spotkaniami, pracą, podróżami apostolskimi, ale też swoistym rytuałem - każdy z Papieży innym - żarliwej modlitwy i kontemplacji. Abp Mokrzycki opowiada o szczególnym odniesieniu Jana Pawła II do Eucharystii, o jego umiłowaniu modlitwy różańcowej, o wyjątkowym błogosławieństwie - „Urbi et orbi”, o tym, jak w swojej prywatnej modlitwie Ojciec Święty starał się też Panu Bogu śpiewać. Opowiada również o zwyczajach modlitewnych Benedykta XVI, o jego serdecznej i ciepłej osobie, o jego rodzinności. Ma świadomość przebywania z wielkimi mistrzami modlitwy i wielkimi ludźmi. Zwierza się, że od tych Papieży nauczył się skupienia podczas modlitwy, która, podobnie jak im, daje mu teraz siłę i moc. Stwierdza też, że „tam, gdzie jest papież, tam jest Chrystus i Jego łaska, która przychodzi i dotyka każdego człowieka i to miejsce spotkania”. Przypomina również niektóre zabawne sytuacje z udziałem Jana Pawła II, jak np. tę na Ukrainie, kiedy podczas ulewy Ojciec Święty zanucił po polsku: „Nie lyj, dyscu, nie lyj...” - i deszcz przestał padać. Albo kiedy w Szwajcarii on, papieski sekretarz, chciał dyskretnie zabrać Janowi Pawłowi II jedną z kartek, z których Papież korzystał, a Ojciec Święty odtrącił jego rękę i tym gestem zdobył sobie młodzież.
Na pytanie, co jest dla niego najważniejszą pamiątką czy relikwią po Janie Pawle II, abp Mokrzycki odpowiada: „Najcenniejszą relikwią jest moja pamięć. Rzeczy są tylko rzeczami, ale to, co przeżyłem u boku Jana Pawła II i co pozostało w mej pamięci, jest dla mnie najcenniejsze”.
Przez karty albumu dochodzimy do wspomnień święceń biskupich ks. Mokrzyckiego. Dewizą biskupią swojego posługiwania uczynił on „Humilitas” - Pokorę. Było to motto św. Karola Boromeusza - patrona Karola Wojtyły. Ksiądz Arcybiskup podkreśla, że jego posłudze we Lwowie cały czas patronuje Jan Paweł II.
Ten piękny album jest ważnym świadectwem Sekretarza dwóch Papieży, bardzo potrzebnym Kościołowi. To świadectwo-pamiątkę otrzymują do rąk przede wszystkim Polacy żyjący w archidiecezji lwowskiej, której Ksiądz Arcybiskup przewodzi, ale także w Polsce i poza jej granicami, oraz wszyscy zainteresowani życiem Kościoła. Zwłaszcza że teksty są w językach: polskim, ukraińskim i włoskim.
Wydawnictwo powstało przy współpracy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” i jego prezesa Longina Komołowskiego, który także zamieszcza w albumie swój tekst.

CZYTAJ DALEJ

Już w sobotę Czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego w Licheniu!

2024-05-14 13:44

[ TEMATY ]

czuwanie

Licheń

Wigilia Zesłania Ducha Świętego

Mat. prasowy

18 maja, pod hasłem “Zjednoczmy się wokół Mamy!”, Teobańkologia organizuje w Licheniu czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego. Spotkanie odbędzie się pod honorowym patronatem Rady Konferencji Episkopatu Polski ds. Apostolstwa Świeckich.

Wydarzenie w Licheniu będzie pierwszym wspólnym czuwaniem osób zawierzonych Maryi, społeczności Teobańkologii oraz społeczności dzieła Oddanie33.

CZYTAJ DALEJ

Warszawa: profesorowie Weigel i Weiler o prawach człowieka

2024-05-15 08:47

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

W dawnej Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego odbyła się dziś debata pt. „Między religią a liberalizmem. Prawa człowieka wobec konfliktu światopoglądów”. Prelegentami byli wybitny amerykański filozof i teolog katolicki, prof. George Weigel oraz uznany specjalista od prawa międzynarodowego prof. Joseph H.H. Weiler, wykładowca na New York University School of Law.

Podczas debaty prelegenci próbowali odpowiedzieć na pytania: Czy prawa człowieka stały się narzędziem do walki o realizację postulatów politycznych różnych grup? Czy da się połączyć ideę świeckości państwa z prawem do wolności wyznania? Gdzie są granice wolności słowa?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję